Jesteśmy rodzicami dwóch małych podróżników – Adasia ( 7 lat ) i Karolka (1,5 roku). Już przed samym wjazdem do Doliny Chochołowskiej zaskoczyła nas kusząca oferta taniego parkingu na czas obecności na szlaku. Jednak warto zapłacić 5 zł więcej i zaparkować przed samą kasą do TPN. Uwierzcie – po wyjściu z doliny każde 50 metrów mniej dla dzieci jest na wagę złota.
Od razu skorzystaliśmy z kolejki (z przerobionego ciągnika ) przewożącej turystów drogą od Siwej Polany do Polany Huciska. Jest to droga asfaltowa, którą można zobaczyć w każdym mieście, a dzieci miały dodatkową atrakcję jazdy bez pasów.
Po wyjściu z kolejki rodzice dzieci z wózkami rozpoczęli swój morderczy marsz przez kamieniste podłoże. Pomimo zapewnień internetowych wpisów, że przez Dolinę Chochołowską z łatwością można przejechać dziecięcym wózkiem – nie sprawdziło się (a może autorom chodziło tylko o drogę asfaltową?). My byliśmy mądrzejsi po zeszłorocznej wpadce – tym razem Karolek był transportowany specjalnym nosidełkiem (przespał w nim połowę drogi do schroniska). Wcześniej w domu kilka razy go w nim nosiłam, żeby się przyzwyczaił, a w górach nie mogłam sobie wyobrazić braku tego fotelika. Karolek był wniebowzięty – był na plecach własnego taty i widział wszystko z góry! Nawet najlepszy wózek z gumowymi dmuchanymi kołami się w górach nie sprawdzi (z własnego doświadczenia). Warto zapytać znajomych o nosidełko – nie trzeba kupować, jak się rzadko używa.
Spotkaliśmy po drodze tatusia, który wiózł swoje małe dziecko w specjalnej przyczepce przy rowerze – ten pomysł też jest trafiony, chociaż na ostatnim odcinku szlaku do schroniska nie obyło się pewnie bez podskoków.
W drodze do schroniska mieliśmy przygodę z chmurą pełną deszczu. I tu uwaga do rodziców: zabierajcie dzieciom kurtki/płaszcze przeciwdeszczowe, nawet jak jest nieskazitelna pogoda z rana – góry są nieprzewidywalne – prognoza nic nie mówiła o deszczu w ten dzień. Cienkie kurteczki nie zajmują dużo miejsca i są lekkie – w przypadku deszczu i silnego wiatru – bezcenne!
Bezpiecznie doszliśmy do schroniska – tu nastąpiło przewinięcie pieluszki Karolkowi. Starszym dzieciom – jak Adaś – warto przypomnieć o skorzystaniu z toalety w tym miejscu, nawet jak same o tym nie wspominają. Droga powrotna odbędzie się bez niespodzianek. Po obejrzeniu wnętrza schroniska i po obowiązkowym przybiciu pamiątkowych pieczątek mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną.
Na Polanie Huciska zatrzymaliśmy się przy bacówce na pyszną regionalną żentycę podawaną w drewnianym naczyniu. W ten gorący dzień ten zimny owczy napój dodał nam skrzydeł. Musieliśmy się spieszyć, ponieważ kierowca kolejki już trąbił na odjazd. Dolina Chochołowska „zaliczona” przez małych podróżników – Adasia i Karolka.
Pozdrawiam!
Edyta Krzemyk