Całą naszą trójkę łączy miłość do siebie i do gór! Mieszkamy nad morzem, ale każdego lata pakujemy się i ruszamy na podbój gór, nigdy nie możemy usiedzieć w miejscu.
Z Gdańska, gdzie mieszkamy, zawsze jedziemy samochodem – to dla nas najwygodniejsza forma wycieczki, bo mając samochód na miejscu, można dużo więcej zwiedzić, zobaczyć. Nocleg rezerwujemy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, zazwyczaj są to pokoje do wynajęcia, z własną łazienką i kuchnią – najlepiej też jak jest w pokoju, ale może też być ogólnodostępna. Obowiązkowo ładny widok z okna – mamy samochód, więc nocleg nie musi być w samym centrum, wolimy ciszę, spokój i zapach natury. Zależy też nam na tym, aby na terenie domu był ogród i chociaż mały plac zabaw – to przede wszystkim dla córci :-)
Na południe wyjeżdżamy zawsze z samego rana, po drodze do celu wyznaczamy sobie jeszcze jedno miejsce, które chcemy odwiedzić, bez zbaczania z trasy i tam staramy się dotrzeć na otwarcie.
Ostatni nasz urlop spędziliśmy w Karkonoszach, nocleg w Karpaczu. Pobudka o 3, córcia jeszcze śpi, wyjazd o 4, tak żeby na 9 być we Wrocławiu, tu chcemy zobaczyć hucznie otwarte w 2014 roku Afrykarium, które mieści się we wrocławskim zoo. Córkę zabieramy do samochodu właściwie na śpiąco i w aucie śpi jeszcze do 7,więc praktycznie cała drogę mamy za sobą. Następnie krótki postój na toaletę, rozprostowanie kości, śniadanie i dalej w trasę – grafik mamy napięty.
Do wrocławskiego zoo docieramy planowo, ale na bezpłatne zaparkowanie nie ma co liczyć, samochód zostawiamy na parkingu na przeciwko zoo, koszt to 15 zł za cały dzień. Przed wejściem ogromne kolejki do kas, ale bilety można kupić w automatach, obsługa bardzo prosta i zero ludzi. Korzystamy z tej okazji i nie tracimy ani chwili. Do Afrykarium niepotrzebny jest oddzielny bilet – kupujemy po prosu bilet wstępu do zoo, na terenie którego mieści się afrykarium. Bilet normalny 40zł, ulgowy 30zł, dzieci do 3 lat za darmo, można też kupić bilet rodzinny – 2 osoby dorosłe +max 3 dzieci – 120zł. Samo Afrykarium robi na nas ogromne wrażenie, to pierwsze takie oceanarium w Polsce. Po zwiedzeniu tego magicznego miejsca, gdzie nad głowami pływają najróżniejsze ryby, płaszczki i rekiny, gdzie można zobaczyć hipopotamy, pingwiny z zupełnie innej strony niż w standardowych zoo, wyruszamy do Karpacza, gdzie udajemy się na zasłużony odpoczynek, żeby następnego dnia podbijać szczyty Karkonoszy.
Karkonosze z dzieckiem [opinia]
Każde wyjście w góry przygotowujemy z niezwykłą starannością, sprawdzamy szlaki, schroniska, zabieramy podręczną apteczkę, wodę (warto mieć swoją, bo w schroniskach mała butelka potrafi kosztować nawet 8 zł), przekąski, mokre chusteczki, krem przeciwsłoneczny (w górach słońce potrafi mocno przygrzać), coś na komary i kleszcze (wiele szlaków prowadzi lasami), oraz ciuchy przeciwdeszczowe, ponieważ w górach nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Dla córki mamy nosidło turystyczne, można kupić używane, bo najczęściej po 1 sezonie są sprzedawane prawie nowe, albo wypożyczyć, koszt to ok. 20 zł za dzień. Córka uwielbia chodzić sama, ale są momenty, kiedy jej niespożyte pokłady energii się wykorzystują i wtedy nosidło to doskonałe rozwiązanie, bo noszenie dziecka na rękach to niezbyt dobry pomysł na szlaku. W nosidle córka nawet spała, wystarczyło mieć dla niej małą poduszeczkę rogala, żeby głowa nie uciekała. Ponadto w nosidle jest sporo przegródek, do jednej idealnie mieściła się mała torba termiczna – polecamy ją mieć na różne przekąski, np. jogurt, parówki, coś, co dzieci łatwo będą mogły zjeść na szlaku. Mamy też złote medale na czerwonych wstążkach, to nagroda dla córki za zdobycie każdego szczytu. Medale spersonalizowane można zamówić przez Internet, koszt niewielki, a radość dziecka ogromna.
Wejście na teren parku karkonoskiego jest płatne, bilet jednodniowy normalny 6 zł, ulgowy 3 zł, można wykupić jeszcze bilet 3-dniowy i jest to koszt odpowiednio 15zł i 7,5zł.
Drugiego dnia urlopu idziemy na Śnieżkę, wybieramy czerwony szlak. Jest to urokliwa, bardzo atrakcyjna trasa na najwyższy szczyt Karkonoszy. Pierwszy etap to dość łagodna trasa spacerowa do Schroniska Nad Łomniczką, drugi etap to długie podejście na Śnieżkę. Przepiękne widoki wynagradzają trud wejścia. Po drodze zatrzymujemy się na odpoczynek w 4 miejscach. Pierwsze to już wspomniane Schronisko Nad Łomniczką, drugie to wodospad Łomniczki, trzecie to symboliczny cmentarz ofiar gór, przy którym człowiek zatrzymuje się nie tylko, żeby odpocząć, ale pomyśleć o tych wszystkich, których góry zabrały, czwarte to Dom Śląski i stamtąd udajemy się już bezpośrednio na szczyt Śnieżki, mamy do wyboru 2 trasy. Pierwsza – szlak czerwony, krótsza, ale trudniejsza do podejścia, bardzo stroma i wyboista, wejście zajmuje około 20-25 minut. Po drodze punkty widokowe na czeskie Karkonosze, Upską Jamę i Obri Dul. Szlak niebieski prowadzi brukowaną tzw. Drogą Jubileuszową, okrążającą łagodnie północne zbocza (około 40 minut). Podczas podejścia ładne widoki na Kocioł Łomniczki oraz Czarny Grzbiet. Wracając, udajemy się na Kopę, z której po bardzo wyczerpującym podejściu zjeżdżamy na dół wyciągiem jednokrzesełkowym. Dzieci do lat 7 przewożona są bezpłatnie na kolanach rodzica, bilet normalny 12 zł, ulgowy 8 zł. Bardzo blisko dolnej stacji znajduje się kilkumetrowy dziki wodospad i mimo ogromnego zmęczenia idziemy go jeszcze zobaczyć, można tu w cieniu drzew i chłodzie wody odpocząć.
Trzeciego dnia udajemy się na wyprawę wokół Wielkiego i Małego Stawu. Zaczynamy od świątyni Wang, skąd podążamy niebieskim szlakiem, następnie kierujemy się szlakiem żółtym w kierunku skał zwanych Pielgrzymem i kolejno docieramy do Słonecznika, skąd szlakiem czerwonym idziemy krawędziami Kotłów Wielkiego i Małego Stawu. Piękne widoki wynagradzają trud podejścia, które w 30-stopniowym upale nie należy do najłatwiejszych, ale nie poddajemy się. Po minięciu Stawów udajemy się do schroniska, mamy do wybory na trasie albo Strzechę Akademicką, albo Samotnię. My zatrzymujemy się w położonym wyżej schronisku Strzecha Akademicka. Córcia kosztuje ulubionych gofrów i po nabraniu sił podążamy dalej szlakiem niebieskim do Domku Myśliwskiego i w drogę powrotną do świątyni Wang. Cała trasa to ok. 9 km i jakieś 6 godzin wędrówki.
Czwartego dnia, żeby trochę odpocząć od łażenia po górach, wybieramy się w podróż Kolejką Izerską do Czech, a dokładnie do Harrachowa. Ta niezwykła linia kolejowa, wybudowana na początku ubiegłego wieku jest jedną z najciekawszych w Polsce. Tajemnicze zakola, górskie urwiska, fauna i flora Gór Izerskich niemal na wyciągniecie ręki sprawia, że sama podróż Koleją Izerską jest atrakcją. Bilet ze Szklarskiej Poręby, gdzie dostajemy się autem (pod dworcem jest sporo darmowych miejsc do zaparkowania) kosztuje: normalny 6zł, dzieci do 4 lat za darmo. Ze stacji udajemy się do miasta cienistą leśną trasą. Głównym punktem do odwiedzenia dzisiaj jest Čertova Hora czyli Czarcia Góra ze skoczniami narciarskimi, w tym słynną mamucią skocznią, na której odbywa się Puchar Świata w skokach narciarskich. Będąc w tym niezwykłym małym, ale bardzo klimatycznym miasteczku, polecamy kupić pamiątki (np. z krecikiem) i skosztować specjałów lokalnej kuchni.
Piątego dnia również jedziemy do Szklarskiej Poręby. Zaczynamy z samego rana i udaje nam się zostawić auto na bezpłatnym parkingu, przy samym wyciągu na Szrenicę parkingi kosztują ok. 20zł za cały dzień. Z racji odległości, którą chcemy dzisiaj pokonać, na Szrenicę wjeżdżamy wyciągiem dwukrzesełkowym, który jest podzielony na dwa etapy. Mąż wjeżdża z córką, a ja z plecakiem i nosidłem. Samo wejście i zejście z takim bagażem nie jest łatwe, ale Panowie obsługujący kolejkę są bardzo pomocni i w razie potrzeby spowalniają wyciąg. Koszt wjazdu 1 i 2 to 31,5 zł, dzieci do lat 6 wjeżdżają za darmo. Ze Szrenicy idziemy czerwonym tzw. sudeckim szlakiem M.Orłowicza w kierunku Łabskiego Szczytu, przy którym zatrzymujemy się na odpoczynek, który daje nam kopa na kolejne kilometry. Kolejny przystanek robimy już przy samych Śnieżnych Kotłach. Zarówno Mały i Wielki Śnieżny Kocioł to przepiękne cudy natury, przy których zapomina się o wszystkich przyziemnych sprawach. Polecam udać się na drugą stronę, gdzie przy tak zwanej Czarciej Ambonie możemy z bliska podziwiać widoki Kotłów i położonych na dnie Stawów. Dalej idziemy w Kierunku Wielkiego Szyszaka i w dół Śnieżnych Kotłów. Po długiej wyprawie zatrzymujemy się na kwaśnicę w Schronisku Pod Łabskim Szczytem. Wyczerpani, ale dalej spragnieni pięknych widoków, udajemy się zobaczyć Wodospad Kamieńczyka, najwyższy wodospad w polskich Karkonoszach. Jego uroki docenił także reżyser Andrew Adamson reżyser Opowieści z Narnii: Książę Kaspian. Za wstęp do Wąwozu Kamieńczyka trzeba dodatkowo zapłacić – 6 zł normalny, 3 zł ulgowy.
Szóstego dnia jedziemy do Jeleniej Góry, żeby czarnym szlakiem z Sobieszowa wdrapać się, dosłownie wdrapać, bo miejscami skały były bardzo strome, na górę, na której znajdują się ruiny Zamku Chojnik, położonego 627 m n.p.m. Zamek Chojnik wybudowany został w XIV w. przez księcia Bolka II. Z Historią zamku, legendami i aktualnościami można zapoznać się na stronie obiektu pod adresem: www.chojnik.pl/pl. Wstęp na sam zamek to 5 zł, ale trzeba liczyć się z dodatkowymi opłatami za zostawienie samochodu – 10 zł i wstęp do Narodowego Parku Karkonoskiego – 6 zł. Zamek w lipcu i sierpniu czynny jest w godzinach 10-18.
Siódmego dnia znowu wybieramy się do południowych sąsiadów, do Czech. Za główny punkt obieramy sobie Czeski Raj – Prachovské Skály. Dostajemy się tu samochodem, standardowa nawigacja nawet ta w telefonie nie ma problemu z dotarciem, ale warto zapisać sobie na mapie: Jičín, do rezerwatu Prachovské Skály jest stąd ok. 6 km w kierunku miejscowości Sobotka, przez Holín i wieś Prachov. Duża trasa zwiedzania (zielony szlak) prowadzi przez siedem punktów widokowych, wielokrotnie wspinamy się tu po schodach wykutych w skale, przeciskamy się wąskimi szczelinami między olbrzymimi głazami. Trasa ma długość 3,5 km, a jej zwiedzanie może trwa ok. 3-4 godz. Bilet normalny 70 Kč, ulgowy 3 Kč, parking 60Kč, warto mieć dodatkowe korony na pamiątki i pyszny czeski obiad.
Ostatniego dnia, wracając do domu, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zajechali gdzieś "po drodze". Wybór padł na Zamek Czocha w Leśnej, jego zakamarki zwiedzamy z przewodnikiem, a chłodne mury dają przyjemne schronienie w upalny dzień. Piękny zamek z historią i widokami, który warto odwiedzić, jest ostatnim punktem na naszej trasie. Zamek nie raz był wykorzystywany przez filmowców był tam nagrywany między innymi jeden z odcinków Sensacji XX wieku, Wiedźmin czy Tajemnica twierdzy szyfrów, oraz teledysk popularnej wokalistki Sylwii Grzeszczak. Zamek obecnie prowadzi głównie działalność komercyjną i funkcjonuje jako hotel, można tak jak pisałam też go zwiedzać. Koszt zwiedzania z przewodnikiem to: bilet normalny 15 zł, dzieci do lat 15 – 8 zł.
Podróżowanie z dzieckiem to czysta przyjemność, trzeba się tylko odpowiednio przygotować. I nie zapominajcie mówić wszystkim mijanym osobom na szlaku "dzień dobry". Jest to swojego rodzaju tradycja i musimy ją pielęgnować. Na szlakach w górach panuje zupełnie inny "klimat" niż w miastach i centrum miejscowości i nie chodzi tutaj o klimat pogodowy, tylko o to, że nikt się nie spieszy, wszyscy są mili, uśmiechnięci, tworzą tak jakby jedną wielką rodzinę, obcy zagadują do siebie i nikt się temu nie dziwi.
Joanna Rybicka