Dzięki głównej nagrodzie w konkursie organizowanym przez Dzieckowpodrozy.pl (3 noclegi ze śniadaniami w domku typu Wild West Cabin w Legoland Holiday Village z nieograniczonymi wejściówkami podczas całego pobytu do Legolandu i Lalandii oraz możliwością zwiedzenia Safari Givskund Zoo) spełniło się marzenie naszego ośmioletniego syna i jego dziewięcioletniego kolegi. Nie tylko chłopcy wrócili zachwyceni, ja i mój mąż także świetnie się bawiliśmy, a wspaniałe wspomnienia pozostaną na zawsze.
Zarezerwowaliśmy pobyt w dniach 25-28 sierpnia 2016 roku. Wybraliśmy podróż samochodem - z Poznania wyruszyliśmy po 5.00 i około 15.00 byliśmy u celu. Na miejscu czekał na nas przytulny domek - mały, czysty, z wyposażonym aneksem kuchennym, prysznicem, tarasem i miejscem parkingowym obok domku. Już sama wioska noclegowa zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie - place zabaw, minizoo, wspaniała Pirates Inn Restaurant, w której mieliśmy przyjemność jadać pyszne śniadania, na terenie której znajdowała się strefa gier Nintendo, gdzie w wolnym czasie dzieci mogły bez ograniczeń poszaleć z dżojstikami, przenosząc się w wirtulny świat zabawy. I tylko 100 metrów do Lalandii, a 450 do Legolandu.
Tuż po przyjeździe wybraliśmy się do Lalandia Aquadome, gdzie wśród licznych atrakcji piorunujące wrażenie zrobiła na nas zjeżdżalnia tornado (ekstremalny zjazd czteroosobowym pontonem), a także odkryta zjeżdżalnia Wild River, z której korzystaliśmy chyba z kilkadziesiąt razy. Poza tym basen ze słoną wodą, w którym co jakiś czas uruchamialy się fale morskie, wodny plac zabaw, sauny, jacuzzi...Bajka!
Po powrocie z wodnego świata był jeszcze czas na zwiedzanie okolicy (poszliśmy między innymi pod bramę Legolandu) i wreszcie - rozemocjonowani i trochę jednak zmęczeni podróżą - poszliśmy spać, by od rana, po obfitym śniadaniu (dla chłopaków hitem była możliwość samodzielnego smażenia naleśników!) już od 10.00 zacząć całodniową (do godz. 18.00) przygodę w Legolandzie.
Nie sposób opisać wszystkiego, ale na pewno wszystko było warte zobaczenia. Staraliśmy się nie ominąć żadnej atrakcji i w każdej strefie tematycznej znaleźliśmy coś dla siebie.
Zaczęliśmy od Pirate Land. Tu numerem 1 okazała się Piracka Bitwa Morska - po wypłynieciu w rejs atakowaliśmy pasażerów innych statków lub obserwujących nas z lądu z armatek wodnych; oj, byliśmy przemoczeni, ale bardzo rozbawieni, a temperatura powietrza (30 st. C) była naszym sprzymierzeńcem jeżeli chodzi o wszelkie "mokre" atrakcje. Wspaniały był też rejs piracką łodzią przez jaskinię Kapitana Rogera, statek Piracki Łamacz Fal, na którym można było poczuć się jak w trakcie prawdziwego sztormu i karuzela w kształcie drewnianych balii.
W Krainie Przygody Adventure Land koniecznie trzeba zaliczyć X-treme Racers - najpierw jedynym odważnym okazał się mąż, ale za drugim razem - mimo lekkiego strachu - pojechaliśmy wszyscy; było warto - spadanie w dół, ostre zakręty, piękne widoki, ciemne tunele. Ogromną frajdę sprawiła nam także The Temple - klimatyczna przejażdżka dżipkami po świątyni z pistoletami w dłoniach; no i oczywiście nie odmówiliśmy sobie zabawy w strażaków - współzawodnictwo w gaszeniu pożaru z innymi drużynami dało nam drugą lokatę.
Czas na Królestwo Rycerzy Knights Kingdom - absolutnym numerem 1 była wodna atrakcja Vikings River Splash, z której korzystaliśmy w sumie 5 razy - po spokojnej wycieczce w okrągłych kilkuosobowych łodziach następuje wciągnięcie łodzi specjalną windą, by z dużą prędkością spłynąć z wodospadu (dwukrotnie wyszłam przemoczona do suchej nitki, co jest uzależnione od miejsca w łodzi). Także z drugiej atrakcji w tej strefie korzystaliśmy parokrotnie - roller coaster Smok - The Dragon powoli sunie przez zamek króla, by za chwilę przyspieszyć i zamienić się w prawdziwą kolejkę górską (najłagodniejszą z 3 dostępnych w parku).
Czas na Polar Land - to tu czeka na zwiedzających najszybszy i największy w Legolandzie roller coaster Polar X-plorer, jednak z naszej czteroosobowej ekipy tylko mąż odważył się skorzystać, podczas gdy ja i chłopcy podziwialiśmy prawdziwe pingwiny.
W Legoredo, iście westernowym miasteczku, można pobawić się w poszukiwaczy złota, spotkać Indian i kowbojów, odwiedzić Saloon, ale przede wszystkim trochę się przestraszyć, bowiem znajduje się tu Nawiedzony Dom z przerażająca muzyką, wampirami i duchami, lustrzanym labiryntem i ekstremalną atrakcją na deser. Po tych chwilach zgrozy spływ indiańską łodzią Lego Canoe wydawał się tylko spokojną podróżą, ale na zakończenie znowu zaparło nam dech w piersiach - zjazd wodospadem to było to!
Chłopcy nie mogli się doczekać, kiedy dojdziemy do Krainy Lego Ninjago World i się nie zawiedli - dla nich wszytko tu było fascunujące, a całą ekipą bawiliśmy się świetnie w Ninjago The Ride, gdzie usadowieni w czteroosobowych wagonikach, w okularach trówymiarowych, walczyliśmy z siłami zła.
Potem wybraliśmy się do kina 4D na projekcję filmu Lego Racers - był wiatr, deszcz, różnorodne dźwięki, mnóstwo świateł (szkoda tylko, że film nie był w języku polskim).
W strefie Imagination Zone udaliśmy się do Akwarium Atlantis, gdzie wśród zbudowanych z lego łodzi, statków, płetwonurków, podziwialiśmy prawdziwe rekiny, kraby i tropikalne ryby.
I skończył nam się czas. Całą strefę Miniland zostawiliśmy na sobotni poranek (uwaga - w porównaniu do piątku, czas oczekiwania do niektórych atrakcji w weekend jest o wiele dłuższy). Sobotę zaczęliśmy od Legotop - to wieża widokowa unosząca się 35 metrów nad ziemią, skąd można podziwiać cały Legoland. Całym Minilandem można się zauroczyć - są tu miasta, statki, samoloty, słynne budowle, seria dla fanów Star Wars - wszystko interaktywne; naprawdę - jest co podziwiać! Poza tym Miniland to także kolejka Monorail mknąca 4 metry nad ziemią, z której można spokojnie podziwiać widoki i atrakcje parku, to wspaniałe Lego Safari, które przemierza się w małych samochodzikach, to Miniboats - łódki lego na wodzie i wiele, wiele innych.
Skoro już cały Legoland zobaczyliśmy, postanowiliśmy raz jeszcze skorzystać z naszych ulubionych atrakcji. Potem jeszcze małe zakupy w Lego Shop i pożegnaliśmy ze smutkiem Legoland.
Drugą część soboty spędziliśmy w Lalandii, taką decyzję podjęły dzieci, a co za tym idzie - zabrakło nam czasu na wycieczkę do oddalonego około 20 km Safari Givskund Zoo. Cóż, trzeba będzie tu jeszcze wrócić.
W niedzielę nasze ostatnie śniadanie, ostatnie zdjęcia, pakowanie i pożegnanie. Podróż do domu to wymiana wrażeń między chłopcami, aż miło było posłuchać. DZIĘKUJEMY!!!
Dowiedz się
jak zaplanować tanią wycieczkę do LEGOLAND