Tegoroczne wakacje były jedną wielką, wspaniałą przygodą! Planowanie jej zajęło wprawdzie sporo czasu, ale ja to uwielbiam i sprawia mi to ogromną radość. Na miejsce wypoczynku wybraliśmy Teneryfę - wyspę wiecznej wiosny. Nie ukrywam, że ogromny wpływ na ten wybór miał artykuł na… www.dzieckowpodrozy.pl! Ale do rzeczy!
Przewodnik od Dzieckowpodrozy >> Teneryfa z dzieckiem
Ponieważ mieszkamy w zachodniej Polsce, jako miejsce wylotu najbardziej pasował nam Berlin. Loty nie należą do najtańszych, ale udało mi się upolować bilety w świetnej cenie - 1500zł w dwie strony dla 2 dorosłych i 7-letniego dziecka. Najważniejszy punkt był zaliczony - teraz przyszła pora na przyjemniejsze zajęcie – wybór hotelu.
Prześledziłam miliony stron, szukając tej najważniejszej odpowiedzi - północ czy południe? Co mi tak spać nie dawało? Otóż Teneryfa północna jest bardziej zielona, z bujniejszą, ciekawszą roślinnością i różnorodnym krajobrazem… ale też częściej zachmurzona, z niższą temperaturą. Południe to istne centrum turystyczne – piękne plaże, słońce 320 dni w roku, bary i turyści. Taka różnorodność klimatu jest spowodowana występowaniem wulkanu El Teide w centralnej części wyspy, który skutecznie hamuje wszelkie chmury i zatrzymuje je na północy. Z jednej strony bardziej przekonuje mnie przyroda niż bary, ale z drugiej miałam świadomość, że to przecież wakacje i chcemy poleżeć na plaży, poopalać się i odpocząć. Ważniejsze kurorty północy i południa dzieli od siebie mniej więcej 120 km, ale realnie patrząc, wątpię, aby mąż z entuzjazmem jechał tyle kilometrów, aby… poleżeć na innej plaży :P Podjęłam więc (jak się później okazało świetną!) decyzję o zamieszkaniu w 2 hotelach. 3 noce w Puerto de la Cruz na północy wyspy i 4 na południu w Costa Adeje. Wybierając hotel, szukałam takiego, aby miał basen i wyżywienie half board (śniadania i obiadokolacje). Wiele osób wybiera hotel tylko ze śniadaniem, a obiad i kolacja na mieście lub we własnym zakresie. Ja jednak znam mojego męża i wiem, ze lubi porządnie zjeść (jedzenie w knajpie wychodzi dużo drożej, a porcje mogą być małe, więc nie byłoby to dobre rozwiązanie). Córcia to z kolei niejadek, więc możliwość popatrzenia i powybierania smakołyków z hotelowego bufetu mnie przekonała. O gotowaniu samemu nie było mowy! Kolacje zaczynały się od 18-19, a będąc z dzieckiem, chciałam zachować pewien rytm dnia, więc ta opcja posiłków była idealna. Po kolacji można przecież jeszcze wyjść na spacer. Ważna była dla mnie także cena - zawsze staram się brać tańsze noclegi o przyzwoitym poziomie, a więcej funduszy przeznaczyć na lokalne atrakcje. Hotele znaleźliśmy idealne, z widokiem na ocean.
O wykupieniu ubezpieczenia, przejazdów na lotnisko i butów do wody nie będę się rozpisywać, bo to każdy rodzic wie. Obawiałam się trochę lotu, bo trwa 5 godzin, a córka leciała po raz pierwszy, ale było bardzo spokojnie i stwierdziła, że kocha latać!
Po wylądowaniu udaliśmy się do punktu wypożyczalni samochodów. Zdecydowaliśmy się na lokalną firmę (po licznych rekomendacjach na forach internetowych), która oprócz bardzo korzystnych cen, możliwości anulacji bezkosztowej, nie wymaga także niebotycznie wysokiego depozytu na karcie kredytowej! Wybraliśmy małe auto (mąż trochę narzekał, że jednak za słabe - ale to informacja dla nas na przyszłość) i zapłaciliśmy całe… 46 euro za tydzień! Cena spadła na jakieś 2 tygodnie przed podróżą, ze 106 euro na 46 właśnie, więc bezproblemowo anulowałam poprzednią rezerwację i dokonałam nowej.
Po wyjściu z lotniska uderzyło nas gorące powietrze, niczym prosto z suszarki! Ale już po drodze na północ... zaczęło padać. Miałam trochę obawy, czy aby to była dobra decyzja o nocowaniu w Puerto de la Cruz... no nic, odwrotu nie było.
Do pierwszego hotelu dotarliśmy około 20, poszliśmy na kolację, a poźniej na pierwszy spacer. I tu zaczęły się prawdziwe wakacje!
Pierwszy pełny dzień to zwiedzanie okolicy Puerto de la Cruz, na piechotę. Może zabrzmi to dość szablonowo ale... Teneryfa jest cudowna! Piękna, jakże odmienna od polskiej, roślinność, klimat (nie było pełnego słońca, było za chmurami... i całe szczęście, bo na zwiedzanie było idealnie!). Gdy dotarliśmy na Playa Jardin chciało mi się śpiewać i skakać z zachwytu! Czerń piasku, biel oceanicznej piany i zieleń roślinności to połączenie, które wdarło się do mojego serca i już chyba nigdy z niego nie wyjdzie. A do tego kamienne ozdoby i buszujące między nimi jaszczurki! Dla mnie cudo! W północnej części wyspy jaszczurki można spotkać na każdym kroku! Nie spotkaliśmy za to wolno latających papug, co mnie w sumie zaskoczyło. Może latają w mniej zatłoczonych miejscach?
Drugi dzień to wizyta w sławnym Loro Parque, do którego dojechaliśmy darmową ciuchcią. Miejsce pełne przepięknej zieleni, ciekawych zwierząt (np. białe tygrysy) i oczywiście zapierających dech w piersiach pokazów papug, fok, delfinów i orek. Przy wejściu można wziąć mapkę parku z informacją o godzinach pokazów, co bardzo ułatwia zwiedzanie. Czas trochę goni, więc jeśli już mamy odpuścić któryś z pokazów, to radzę aby to były papugi. Największe wrażenie zrobiły na nas oczywiście delfiny! Pokaz pełen energii, zachwycających akrobacji i... spełnienia marzeń o spotkaniu z tymi uroczymi ssakami oko w oko. Podczas każdego pokazu jedno dziecko zostaje zaproszone do łódeczki. Łódeczkę ciągnie delfinek! Zuch ma także możliwość głaskania i pocałowania delfinków, a wszystko to wśród oklasków i zachwytu publiczności. Nie ma chyba dziecka na takim pokazie, które nie chciałoby zostać wybranym do tego szoł. Córcia pół roku marzyła, że to właśnie ją wybiorą! I co? I udało się! Może i przy małej pomocy mamy ale... chyba mama od tego jest, aby ułatwiać dziecku realizację marzeń, prawda? Jak wyglądała ta pomoc opisze później. Tak czy siak, radość ze spotkania była nie do opisania. Pokaz orek także wywołuje sporo emocji, zwłaszcza, że jest możliwość siedzenia w tzw. „splash zone”, z której chyba wszyscy wychodzą ochlapani wodą z basenu (można zakupić na miejscu płaszcze foliowe w cenie 3 euro za sztukę). Najpierw odważnie usiadłyśmy z córcią w 1 rzędzie, ale już po chwili zmieniłyśmy zdanie i przeniosłyśmy się sporo wyżej. Dzień w Loro Parque to dzień pełen wrażeń, emocji i pozytywnych wibracji.
Kolejny dzień to przejazd do hotelu na południu wyspy. W planach mieliśmy spacer po Las Mercedes, wizytę w stolicy - Santa Cruz de Tenerife, kąpiel na plaży Playa de las Teresitas oraz zwiedzanie pobliskiej Candelarii i wszelkich punktów widokowych, tzw. Mirador. Niestety, nawet skrupulatne planowanie nie uchroni nas przed... złym samopoczuciem dziecka. Córcia źle znosiła jazdę po krętych dróżkach i w konsekwencji zrezygnowaliśmy z kluczenia po Teneryfie i ruszyliśmy prosto do hotelu. Popołudnie spędziliśmy w okolicach hotelu, plażując i poznając dobrodziejstwa sklepików z pamiątkami. Ta część Teneryfy zachwyca pięknymi plażami! Kolor wody, słońce, palmy, ekskluzywne hotele, ulice, place... to wszystko razem tworzy tak wspaniały krajobraz, że aż chce się żyć! Chodziłam i cieszyłam oczy otaczającym mnie pięknem. A lody! Jak one tam smakują! Pistacjowe, moje ulubione smakują zupełnie inaczej niż w Polsce. I ta różnorodność smaków! Zwykłe chodzenie po miasteczku dostarcza wiele przyjemności! Naprawdę!
Kolejne dni to między innymi całodzienna wizyta w Siam Parku – jednym z najlepszych parków wodnych w Europie! Najbardziej chyba podobało się mężowi, który wytrwale stał w kolejkach, aby poślizgać się z niebotycznych wysokości i podnieść poziom adrenaliny na licznych, zakręconych zjeżdżalniach. Tutaj radzę zabrać buty do wody, które chronią stopy przed rozgrzanym podłożem. Można w nich wchodzić do basenów. Przy wejściu jest trochę problem ze znalezieniem wolnej szafki, ale personel informuje, w którym sektorze znajdziemy coś wolnego. Kaucja za mała szafkę to 5 lub 8 euro, zwracana przy wychodzeniu. Do Siam Parku jeździ darmowy autobus.
Ponieważ córka to miłośniczka zwierząt, zawitaliśmy także do Monkey Parku. Bardzo urocze miejsce, w którym można karmić zwierzęta: małpki, świnki morskie, ogromnego żółwia, iguany. Jedzenie kupuje się na miejscu. Córka była zachwycona bliskim kontaktem ze zwierzętami. Na Teneryfie jest jeszcze Jungle Park, takie kanaryjskie zoo z pokazami ptaków drapieżnych, tam pojedziemy następnym razem.
Będąc na Teneryfie, nie można odmówić sobie przyjemności obserwowania wielorybów w ich naturalnym środowisku. W związku z tym udaliśmy się do Puerto Colon aby wykupić wycieczkę na tzw. „whales watching”. Wykupiłam wycieczkę 2-godzinną z napojami. Były też 3 i 4 h, ale nie miałam pojęcia, jak taką wyprawę zniesie córka. Na wszelki wypadek dostała syrop imbirowy. Usłyszałam potem od pewnej osoby, że podczas 2-godzinnego rejsu jest mniejsza szansa zobaczenia wielorybów i to trochę ostudziło mój entuzjazm. Pogoda była wspaniała na rejs i córka stwierdziła, ze nawet jeśli nie zobaczymy delfinów czy wielorybów, to i tak bardzo jej się podoba! Zresztą nie tylko jej! Ku naszej radości po mniej więcej 40 minutach od wypłynięcia trafiliśmy na pierwszego, śpiącego tuż przy powierzchni wody wieloryba, tzw. Pilot whale! Kapitan wyłączył silniki, poprosił o ciszę i podpłynęliśmy do stworzenia dosłownie na wyciągnięcie ręki! Po kilku minutach ssak się obudził i powoli odpłynął. Nie minęło 5 minut, a pojawiło się całe stado wesołych, skocznych delfinów! Ścigały się z naszym statkiem, pędząc przed burtą! Było ich tak dużo, że w pewnym momencie nie wiedziałam, gdzie patrzeć! To było naprawdę coś! Nawet teraz, jak opisuję ten dzień, to serce zaczyna bić mi szybciej na myśl o tym wspaniałym przeżyciu! Kapitan kilka razu powtórzył, że „today is a very very lucky day". Zdecydowanie się z nim zgadzam! Potem jeszcze spotkaliśmy rodzinę wielorybów i kolejną grupę delfinów. Taki rejs powtórzyłabym z pewnością raz jeszcze! Było magicznie!
Resztę naszego urlopu spędziliśmy na zakupach, plażowaniu, pływaniu w basenie, czyli robiliśmy to co miłe, przyjemne i odprężające.
style="display:inline-block;width:336px;height:280px"
data-ad-client="ca-pub-6245530361618916"
data-ad-slot="2361766402">
Cóż mogę rzec na koniec… że było za krótko? Zdecydowanie tak! Że już planuję powrót na Teneryfę? Oczywiście, czuję niedosyt, jest tam jeszcze tyle do obejrzenia! Trochę żałuję, że ominęła nas wycieczka na wulkan, ale podróż krętymi dróżkami chyba nie wyszłaby na dobre. Następnym razem zrobimy kolejną próbę.
Całkowicie, z pełnym przekonaniem mogę polecić Teneryfę wszystkim osobom, które chcą wypocząć w pięknym miejscu, naładować baterie i mieć wspaniałe wakacje! Wyspy Kanaryjskie świetnie się do tego nadają!
Teneryfa - garść przydatnych informacji i wskazówek:
- Bilety lotnicze kupowałam pierwszego dnia, jak tylko pojawiły się w sprzedaży (linia easyjet, sprzedaż na lato 2017 rusza na początku listopada 2016). Pierwszego dnia bilety kosztowały na sezon letni 500zł/osoba/2 strony, potem kupowałam jeszcze 5 biletów dla rodziny i znajomych, po 700, 800 i 1000zł, im później tym drożej). Warto dodać na facebooku strony linii lotniczych do ulubionych i obserwować promocje. Ceny na grudzień 2016 zaczynają się już od 280 zł! Temperatura w grudniu nie spada tam poniżej 20 stopni!
- Hotele - jeden z wybranych przeze mnie hoteli miał gorszą ocenę ze względu na… brzydkie, stare dywany… Owszem, były poniszczone, ale to są tylko dywany! W niczym nie przeszkadzały! Jedzenie było wyśmienite! Obsługa szybko zapamiętywała gości, była bardzo życzliwa! A cena bardzo atrakcyjna! Do tego lokalizacja na 5 z plusem! Nie ma co się do końca sugerować oceną innych osób, każdy mierzy innymi kryteriami.
- Jedzenie - bardzo się cieszę, że mieliśmy wyżywienie w hotelu, ponieważ lokalna kuchnia jest bardzo smaczna! Trzeba koniecznie spróbować kanaryjskich bananów, ziemniaczków pieczonych i... pomidorów! Dla mnie to był prawdziwy hit!
- Loro Parque - z centrum Puerto de la Cruz jeździ darmowa ciuchcia, warto być ok. 20 minut przed odjazdem, ponieważ wagoniki szybko się zapełniają. Co do opisywanego przeze mnie spotkania córki z delfinkami: byliśmy w sumie na 2 pokazach delfinów (drugi zupełnie nieplanowany). Przed drugim pokazem podeszłam do pana z obsługi z pytaniem (co mi szkodzi, pomyślałam), czy jest możliwość, aby moją córkę wzięli do łódeczki, poszedł kogoś spytać i niestety odpowiedź była negatywna - jest już rezerwacja na ten pokaz (aby „zarezerwować” spotkanie wystarczy pół godziny przed pokazem iść się umówić, o czym niestety wcześniej nie wiedziałam. Dodam, że jest to wszystko bezpłatne). Było więc za późno, a do tego wybierają dzieci do 100 cm wzrostu, córka ma 130! Nie było szans. Pan podpowiedział mi jednak, ze w Aqualand też można (już odpłatnie) popływać z delfinami. W Loro Parque po pokazie zwierzaki mają wolny czas, w Aqualandzie pozują do zdjęć). Usiedliśmy więc spokojnie w 1 rzędzie i czekaliśmy na pokaz. Jednak w trakcie pokazu podbiegł do mnie ten sam pan, z pytaniem czy nadal chcemy iść, ponieważ dziecko, które miało zarezerwowaną przejażdżkę, nie przyszło! Nasze szczęście nie miało granic! Ręce mi się trzęsły podczas robienia zdjęć, mąż filmował. Przejażdzki jednak nie było, ponieważ córka troszkę za duża, cała reszta była jednak jak na poprzednim pokazie – było całowanie delfinów, głaskanie, pluskanie wodą i kwiatek na pamiątkę na koniec przywieziony na nosie przez delfina, a wszystko to przy akompaniamencie piosenki ”Somewhere over the rainbow”. Magia! Z mała pomocą. Tak więc zachęcam, próbujcie! (http://www.loroparque.com/index.php/en/ )
- Siam Park - zaraz po wejściu warto udać się w lewą stronę, do szafek w sektorze D, ponieważ większość idzie najpierw do A, tam się okazują zajęte, kierują do B… i tak dalej… my straciliśmy godzinę na tych poszukiwaniach.
- najbardziej opłaca się kupić kombi ticket do Loro i Siam parku, za 58 euro dorosły i 39.5 dziecko (http://www.siampark.net/index.php/en/ )
- Monkey Park - bilety kosztują 10 euro dorosły i 5 euro dziecko (http://monkeypark.com/ )
- Katamaran - nie ma problemu, aby wykupić wycieczkę na jakikolwiek katamaran, w Puerto Colon jest dużo punktów sprzedaży. Jest też polskie biuro podróży, można poznać po polskich napisach. My wybraliśmy http://www.edencatamaran.com/en/tickets.htm. 23 euro dorosły, dziecko 11. Na katamaranie był kamerzysta, który wszystko filmował. Można kupić płytę. Siostra zamówiła z dostawą do Polski i… płyta nawet dotarła!
Te wakacje na pewno na długo pozostaną w naszej pamięci. Zwykle nie wracamy w miejsca, w których już wypoczywaliśmy, ale tym razem zrobimy wyjątek! Tym razem zimą!
Polecamy również: Teneryfa - najlepsze atrakcje dla dzieci