Od momentu pojawienia się dziecka w naszym życiu – synka Władysława wszystko się zmieniło i przez pierwszy rok jego życia zapoznawaliśmy się z rodzicielstwem, więc nawet przez głowę nie przeszedł nam pomysł na zagraniczne wakacje. W drugim roku życia Władka podjęliśmy decyzję, że jesteśmy już gotowi myśleć o planowaniu wakacji za granicą. Decyzja zapadła dość szybko – jedziemy – słońce, skały, piękne plaże, lazurowa woda, morze i jednocześnie góry, naturalne piękno, niespotykana flora i fauna, kwiaty, oliwki, zioła, przyjaźni mieszkańcy, historia i tradycja oraz kultura – czyli jednym słowem Grecja – Kreta.
Sprawdź również: Kreta - co zobaczyć z dzieckiem?
Poszukując miejsca pobytu skupiliśmy się na pięciu najważniejszych aspektach (naszym zdaniem): odległość (aby lot trwał jak najkrócej – w przypadku Grecji tylko dwie godziny czyli jest opcja na przespanie lotu), jedzenie (aby kuchnia nie była zbyt aromatyczna i egzotyczna dla małego dziecka), hotel (rodzinny, z brodzikiem i placem zabaw), temperatura (zdecydowaliśmy się na wyjazd na początku czerwca, gdyż w tym okresie temperatury jeszcze nie osiągają wartości maksymalnych), termin (czerwiec, jeszcze przed szczytem wakacyjnym) i oczywiście lot z miejsca zamieszkania - Poznania. W praktyce okazało się, że te pięć zastosowanych wytycznych było strzałem w dziesiątkę.
Droga na lotnisko ekspresowa, lot bardzo udany (synek po wystartowaniu samolotu usnął i obudził się na miejscu), hotel rewelacyjny (duży pokój z łóżeczkiem turystycznym dla synka, widok na morze z tarasu, pokój w biało-niebieskiej kolorystyce). Greckie jedzenie również okazało się dla małego dziecka bardzo dostępne i z chęcią zajadał śniadanka, obiady i kolacje (grillowane warzywa, gotowane ryby i mięso, świeże owoce i warzywa). W sąsiedztwie hotelu znajdowała się piaszczysta plaża – idealna do budowania zamków z piasku i zabaw nad brzegiem morza. Temperatura również okazała się przystępna dla małego dziecka, można było spokojnie przebywać na słońcu po uprzednim zastosowaniu kremu z filtrem.
Kreta jest wspaniałym miejscem do zwiedzania na własną rękę, z maluchem nie polecam decydować się na wycieczki zorganizowane, gdyż harmonogram zwiedzania nie zawsze odpowiada harmonogramowi funkcjonowania dziecka (posiłki i spanie). My chcąc pozwiedzać i pokręcić się po wyspie używaliśmy: własnych nóg, lokalnej kolejki turystycznej oraz wypożyczonego auta. Auto wynajęliśmy z hotelowej wypożyczalni (oczywiście z fotelikiem – bezpieczeństwo najważniejsze).
Nasze wakacje zaplanowane były na 7 dni, więc zdecydowaliśmy się na wynajem auta na 2 dni, podczas których zaplanowaliśmy zwiedzić miejsca: Agios Nikolaos (przepiękna zatoka, jednak nie do zwiedzania z wózkiem – duża ilość schodów do pokonania – idealnie sprawdza się nosidło, Heraklion, Rethymnon (przepiękne ciasne uliczki) oraz Cretaquarium (ogromna ilość i mnogość gatunków ryb i innych stworzeń morskich na wyciągnięcie ręki – atrakcja i dla dorosłych i dla dzieci). Podróż na własną rękę również okazała się trafionym rozwiązaniem, trasa zaplanowana z postojami, czasem na spanie i atrakcje oraz lokalne jedzenie. Każde z miejsc godne polecenia, warte zobaczenia.
Ekwipunek dla małego podróżnika (niezbędnik), który warto zabrać na każdy wyjazd: buty do wody (stópki będą zawsze bezpieczne), pieluszki do kąpieli wodnych, krem z filtrem UV, chusteczki nawilżane, strój kąpielowy, okulary przeciwsłoneczne (jeśli dziecko lub je nosić) i czapka z daszkiem.
Tekst powstał w ramach konkursu "Nasze zagraniczne wakacje z dzieckiem"
Sprawdź: Kreta - hotele dla rodzin z dziećmi