Droga
Na autostradzie w stronę Krakowa i Wrocławia robił się już spory korek, a my nadal sunęliśmy gładko. W duchu dziękowałam sobie, że wybrałam na majowy weekend jakąś mniej obleganą turystycznie destynację niż polskie góry i morze. Spokojnie kontynuowaliśmy podróż A1 w kierunku czeskiej Ostravy. W bocznej szybie mignęła mi tylko tabliczka informująca, że jesteśmy u naszych południowych sąsiadów. Tak zaczęliśmy z dziećmi majówkę na czeskich Morawach.
Dlaczego Morawy na majówkę?
Po pierwsze, żeby uciec od korków na drodze, stania w kolejkach do atrakcji, tłumów i „kolorowych jarmarków”. Po drugie- pomimo, że to bardzo blisko naszego domu, bo niecałe 280 km, to jednak zawsze zagranica i zawsze jakoś tak inaczej. Po trzecie, żeby mieć „toskańskie” krajobrazy, wcale nie trzeba jechać aż do Włoch.
Toskania Europy Środkowej
Morawy Południowe nazywane są często „Toskanią Europy Środkowej.” Ciężko się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, bo sporo tu takich widoków (no może bez alejek cyprysów?). Urocze, pagórkowate landszafty, iskrzące się żółcią pola rzepaku, urokliwe pejzaże podkręcone przez promienie zachodzącego słońca i wzrastające wiosną młode zboże oraz dopiero co zieleniąca się winna latorośl. Właśnie takie (ale nie tylko, o czym dalej) są Morawy na wiosnę.
Morawy z dzieckiem
No a co w zasadzie można tam robić z dziećmi pomyślicie? Ano wszystko! Bo nie dość, że region to bardzo bogaty historycznie i kulturowo, to jeszcze naszpikowany innymi atrakcjami. Morawy można odkrywać przez wiele dni, a i tak znajdzie się coś jeszcze do odkrycia.
Morawski kras
To jeden z najpiękniejszych regionów krasowych w tej części Europy i również obszar chronionego krajobrazu. Jaskiń krasowych tu w bród, bo ponad 1100.
Jednakże do zwiedzania udostępnione są cztery. Najbardziej spektakularna i rozpoznawalna jest oczywiście jaskinia Punkva (Punkevní Jeskyně) z jej wizytówką- Przepaścią Macocha (Propast Macocha). Robi ogromne wrażenie, tak jak i kolejki do jej zwiedzania. Rezerwację na wejście do jaskini trzeba złożyć nawet na dwa tygodnie przed planowaną wizytą, inaczej nici ze zwiedzania. A warto się wysilić, bo przepaść najlepiej widać… od jej środka. Widziana z góry, z poziomu dwóch mostków widokowych- dolnego i górnego, nie robi już takiego efektu „wow”. Zwiedzanie jaskini połączone jest też ze spływem łódką motorową po rzece o tej samej nazwie, która meandruje w jaskini. Dla dzieci dodatkową atrakcją będzie na pewno możliwość przejazdu spalinową ciuchcią na kółkach, która podwozi bardziej umęczonych turystów pod samą jaskinię (około 3km odcinek do przejścia od głównego wejścia w Skalnym Młynie). Żeby dostać się na punkty widokowe można podjechać kolejką linową albo wejść na szlak.
My ze względu na dzieci zdecydowaliśmy się na ciuchcię i kolejkę. Cena za kolejkową- ciuchciową przyjemność to 360 Kč (ok. 60zł) dla dwóch dorosłych i dwójki dzieci (9 miesięcy i 2.9 lat) w dwie strony. Nieopodal górnego mostku, z którego widać dno przepaści znajduje się pensjonat z restauracją, budki z jedzeniem, sklepiki z pamiątkami, groch mydło i powidło…
Fajne miejsce do podziwiania natury, bo widoki przednie, ale w sumie to wieje trochę „jarmarkiem” przez te sklepiki i budki.
Zdecydowanie mniej oblegana niż Punkva i Macocha jest Jaskinia Katarzyńska (Kateřinská Jeskyně) , która znajduje się jakieś 300m od głównego wejścia. Stalaktyty, stalagmity i stalagnaty przybierają w niej bardzo fantazyjne formy, więc wyobraźnia działa na zdwojonych obrotach a obrazy podpowiadają różne nazwy... Zwiedzanie jaskini z 9-miesięcznym bobasem jest o tyle proste, że wygodnie zapięty w nosidle nie zwraca większej uwagi na te wszystkie formy naciekowe, dopóki czuje ciepło mamy. Natomiast niespełna trzylatek marzy o tym, żeby dotknąć wszystkie z nich. Prawie godzinne zwiedzanie jaskini z czeskim przewodnikiem kosztowało nas 180 Kč (ok. 30zł) wraz z opłatą za fotografowanie. Zwiedzanie jaskiń Morawskiego Krasu to propozycja ciekawej, aktywnej, rodzinnej wycieczki na łonie natury, chociaż może nienajtańszej sumując wszystkie te bilety, opłaty (w tym parking 50 Kč) no i obiad w restauracji. Nam niestety nie udało się zobaczyć tego po co przyjechaliśmy (czyli Przepaści Macocha) tak jak byśmy chcieli. Mimo to uważamy, że warto się tu wybrać.
Informacje praktyczne: Kasy, parkingi, punkt informacyjny, hotel oraz restauracja znajdują się przy głównym wejściu na szlaki prowadzące do jaskiń w Skalnym Młynie (Skalní Mlýn). Na stronie www.moravskykras.net znajdują się wszystkie potrzebne do zwiedzania jaskiń informacje, cenniki numery telefonu, adresy email, pod którymi można dokonać informacji. Wystarczy sobie włączyć tłumaczenie strony na polski ?…
Brno
Brno jest drugim największym miastem w Czech i stolicą regionu. Znajduje się tam wiele historycznych zabytków i atrakcji, które ściągają turystów wcale nie mniej skutecznie niż Most Karola w Pradze. Do tego Brno jest pełne klimatycznych uliczek, w których kryją się knajpki, restauracje i co najważniejsze w Czechach- piwiarnie, w których dobre piwo, jest tanie jak barszcz! Miasto idealne na weekendowy citybreak, ze złotym napitkiem w tle. Może niekoniecznie z dziećmi ?… W weekend majowy uciekliśmy z miasta nie po to, żeby zaszyć się na kilka dni w jeszcze większym, dlatego zwiedzanie Brna ograniczyliśmy do luźnego spaceru po starym mieście i szwendaniu się w bocznych uliczkach.
Lednice i Muzeum Zabawek
Morawy obfitują w zamki i pałace. W każdej większej i mniejszej miejscowości znajduje się jakiś przybytek udostępniony turystom do zwiedzania. Miłośnicy takowych będą się tu czuć jak ryba w wodzie. Ich mnogość ma jednak pewien minus. Ciężko się na któryś zdecydować. My wybraliśmy chyba najbardziej popularny i najpiękniejszy- zamek w Lednicach. O jego popularności świadczą tłumy, które przyciąga. Do wyboru jest kilka tras zwiedzania, wszystkie odbywają się z przewodnikiem. Jego budowę rozpoczęto w XIII w i jak to z zamkami i pałacami bywa często zmieniał on swoich właścicieli i style w jakim go rozbudowywano. Obecnie jest to potężny kompleks pałacowo- ogrodowy. Nas bardziej od pałacowych wnętrz skusiło swobodne i darmowe przemierzanie ogrodów pałacowych wzdłuż i wszerz z naszymi latoroślami. Był to czas, żeby przysiąść na ławce, przyjrzeć się ogrodowym rzeźbom, bratkom i tulipanom, które akurat pięknie kwitły, łabędziom w stawie i całej tej przyrodzie, która na wiosnę budzi się do życia i eksploduje kolorami. W pałacowych salach tego nie uświadczycie! Co ciekawe, można tu też zaliczyć rejs łódką do… minaretu! Owy minaret nigdy nie spełniał funkcji religijnych. Ale jeśli ma się duże zasoby finansowe i kaprys, jakie miał jeden z zamożnych właścicieli pałacu, to można sobie taki minarecik w parku postawić. Czemu nie? Ot tak, dla urozmaicenia krajobrazu i w ramach tęsknoty za orientem. Park, ogród, oranżerię i pałac można przemierzać godzinami, więc jeśli mamy zamiar wszystko dokładnie zwiedzić należy nastawić się na cały dzień chodzenia, a może nawet dwa. Nam najbardziej spodobały się ogrody pałacowe i park, bo to piękna, romantyczna i bezkosztowa atrakcja, a przy okazji dzieci mogły się wybiegać i zaliczyć spacer na świeżym powietrzu.
W Lednicach znaleźliśmy też atrakcję dla dzieci- Muzeum Zabawek (Muzeum Hraček). Chociaż mam wątpliwości kto z większym zaangażowaniem i wypiekami na twarzy oglądał wszystkie ekspozycje- dzieci, czy my ?? W tym niewielkim muzeum, które spokojnie obejdziecie w 15 min znajdują się przeróżne zabawki z minionych epok, niektóre nawet 200-letnie. Od ołowianych żołnierzyków, przez kukiełkowy teatrzyk, domek dla lalek, wyliniałego, pluszowego misia i gry planszowe, a na pierwszych lalkach Barbie i zabawkach z byłej Czechosłowacji i NRD skończywszy. Wielką radość sprawiło mi odnalezienie zabawek z mojego dzieciństwa, którymi bawiły się kolektywnie wszystkie dzieci w minionym ustroju. Wspomnień czar i łezka kręcąca się w oku. Bez dwóch zdań!
Wystawę rzeźb piaskowych (Písečný svět) w Lednicach odpuściliśmy na rzecz hot-doga (párek v rohlíku) i frytek (hranolky) w przydrożnym barze (z piaskową sztuką wygrał głód!). A przy owej drodze hurtem reklamują się i swoje wyroby morawscy producenci wina. Tak, tak! Czechy to nie tylko doskonałe i uznane na całym świecie piwo. To również wino, które całkiem nieźle udaje się na Morawach. Morawskich winnic jest sporo i oferują one, a raczej ich gospodarze, zwiedzanie wraz z degustacją win i lekkim poczęstunkiem. Na pewno jest to niezła gratka dla amatorów enoturystyki.
Informacje praktyczne: ceny biletów, trasy i godziny zwiedzania lednickiego zamku znajdują się na stronie www.zamek-lednice.com. Warto zrobić wcześniej rezerwację na zwiedzanie wybranej trasy. Wstęp na teren parku i ogrodu jest bezpłatny, za wejście do oranżerii trzeba zapłacić osobno. Za bilet do muzeum zabawek zapłaciliśmy w sumie 170 Kč (ok. 28zł), a informacje o nim samym na www.muzeum-hracek-lednice.cz
Kunkovice
Czy godzinna jazda samochodem z dziećmi do miejsca, w którym nie ma nic oprócz starego wiatraka na wzgórzu ma sens?... Ależ oczywiście, że tak! Morawy Południowe pełne są „toskańskich” landszaftów, pofalowanych pól, których kolory kontrastują ze sobą. Fotograficzny raj tuż za południową granicą Polski przyciąga bardzo wielu amatorów i profesjonalistów fotografii krajobrazu. Nic dziwnego, bo jest w tych polnych morawskich widoczkach jakaś ogromna siła spokoju, siła natury, która zmienia swoje kolory jak pory roku i siła człowieka, który sieje i zbiera plony swojej pracy. Nie inaczej jest w przypadku wiatraczka (větrný mlýn) w małej wiosce Kunkovice. Gdy we wsi kończy się asfaltówka, a zaczyna polna droga, to w tym samym momencie na horyzoncie pokazuje się stary, ale ciutkę odnowiony wiatrak. Nieopodal nas zaparkowały jeszcze trzy inne samochody, wszystkie z Polski. Z naszego wyskakuje czteroosobowa rodzinka, a z pozostałych kompania fotografów uzbrojona w statywy i teleobiektywy. Oprócz tego, że co chwilę wbiegaliśmy innym w kadr, to mieliśmy masę zabawy buszując z pierworodnym w polu rzepaku, oglądając wiatraczek z każdej możliwej strony, zaglądając w okienka i sprawdzając, czy przypadkiem jakoś nie da się wejść do środka. W ogóle jak się ma niecałe trzy lata, to stary wiatrak w szczerym polu staje się ogromną atrakcją. Na takim swobodnym odkrywaniu minęło nam całe przedpołudnie. No dobra, parę zdjęć też zrobiliśmy, ale telefonem komórkowym?.
Slavkov u Brna i České jídlo
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na obiad w browarze połączonym z restauracją Slavkovský Pivovar nieopodal miejscowości Slavkov u Brna. Czeskie smaki mają to do siebie, że w sumie gdzieś im po drodze z polskimi. Jednakże są podkręcone dużą ilością kminku! Kminek w chlebku, kminek w kapuście, gulaszu i gdzie się tam jeszcze wrzucić da. Będąc w Czechach wypada skosztować pewnych standardów, chociaż dla samego faktu spróbowania, bo nie muszą nam wybitnie smakować, ale za to „podróż kulinarna” będzie również kompletna. Np. nieśmiertelnego smażonego sera z frytkami i tatarskim sosem (smažený sýr a hranolky, a tatarskou omáčkou), knedla z gulaszem (knedlíky a guláš) i kapustą czy ołomunieckich twarożków. Wyjazdowe menu trzylatka może składać się (chociaż nie powinno…) głównie z frytek i lodów (hranolky a zmrzlina) ?. A do samej restauracji wracając, to ceny całkiem przyzwoite, jadło też, do tego czeski klimat rzemieślniczego browaru. Chyba nie muszę dodawać, jaki suwenir kupuje się tu na wynos?
Informacje praktyczne: proszę bardzo przykładowe ceny w Czechach- dwie kawy i dwa ciastka w kawiarni, że palce lizać 170 Kč, masło 40 Kč , butelka wody mineralnej 13 Kč, piwo 0,5l 13 Kč, piwo 0,75l w browarze rzemieślniczym 53 Kč, obiad w restauracji 350 Kč. 100 Kč to około 17 zł. Cena tygodniowej winiety na czeskie autostrady to ok. 70 zł.
Austerlitz, czyli kawałek Francji koło Brna
Pamiętacie z lekcji historii bitwę pod Austerlitz? Nie? No to Wam przypomnę. Była to jedna z najważniejszych bitew okresu napoleońskiego, zwana również bitwą trzech cesarzy. Rozegrała się 2 grudnia 1805 roku i miała na celu rozgromić siły Napoleona. Jednak to cesarz Francuzów rozgromił siły III koalicji antyfrancuskiej. A wszystko odbyło się na polach pod Austerlitz, czyli nieopodal obecnego Sławkowa (Slavkov u Brna). W sławkowskim zamku znajduje się muzeum i ekspozycja poświęcona temu historycznemu wydarzeniu. Dla pasjonatów historii, a w szczególności wojen napoleońskich będzie to nie byle jaka atrakcja. W zamku odbywają się również koncerty, wystawy i inne imprezy. Warto sprawdzić co się akurat dzieje na www.zamek-slavkov-cz . Również tym razem spacer po parku zamkowym przedkładamy nad komnaty, tym bardziej, że pogoda dopisuje pomimo kiepskich prognoz. Trafiliśmy również na wystawę psów ras myśliwskich na świeżym powietrzu! Radośnie merdające ogonki, to o wiele ciekawsza sprawa dla dzieci.
***
Morawy na weekend z dziećmi to nie jest oczywista sprawa! Na pewno są destynacje bardziej naszpikowane typowo dziecięcymi atrakcjami. Ale my staramy się pokazać dzieciom, że świat to nie tylko sale zabaw, aquaparki ze zjeżdżalniami, podgrzewanymi basenami, parki rozrywki, żywe muzea, które można już zrobić praktycznie o wszystkim i inne cuda na kiju. Chociaż, te wszystkie od czasu do czasu przecież lubimy, żeby nie było! Ale nasze weekendowe wypady rodzinne to przede wszystkim czas spędzony razem na łonie natury, kiedy nie towarzyszą nam żadne domowe obowiązki. To czas tylko dla siebie, na pobycie razem, odkrywanie piękna natury, zwłaszcza podczas tych cieplejszych miesięcy w roku. To czas luźnych wycieczek w stylu „slow”, bez ścisłego planu. Bardzo lubimy te nasze weekendowe odskocznie od rzeczywistości, zwłaszcza, kiedy pierworodny radośnie oznajmia pakując swój plecaczek, że jedzie na „wyciecke” ?.
Rebeka von Jurgen