Wczasowicze: córki Hania (8 lat), Julia (8 lat), Olga (6 lat) oraz mama i tato.
Termin: 24-29 czerwca 2016 (ważne – okazało się, że w Czechach dzieci jeszcze chodzą do szkoły i jest „przed sezonem”).
Noclegi: Zlate Hory (Czechy), 6 km od Głuchołaz. Nasz domek położony jest na terenie ośrodka wypoczynkowego Ski Příčná (Bohema). Właścicielem domku jest pan Wojtek z Polski, co ułatwia negocjacje cenowe . Domki położone są bliziutko (za płotem w zasadzie) sanatorium dla dzieci EDEL, gdzie jest otwarty kompleks parkowo-rozrywkowy: place zabaw, bosa ścieżka, a za opłatą można skorzystać z sanatoryjnego basenu.
Dzień 1. Piątek.
Informacja turystyczna to miejsce, od którego zaczynamy swój pobyt. Miła pani pomaga nam zlokalizować nasze miejsce noclegowe i dysponuje sporą ilością materiałów turystycznych w języku polskim. Lokujemy się w domku i idziemy na spacer za płot, do EDEL’a. Dzieci mogą pohasać, a dorośli rozprostować nogi. Wieczorem planujemy, od czego zaczynamy naszą czeską przygodę.
Jedziemy do Jesenika, oddalonego o 22 km od naszego miejsca noclegowego. Pani w jesenickiej informacji turystycznej proponuje nam wycieczkę na Pradziada, ale uznajemy, że możemy nie dać rady i decydujemy się zdobyć Zlaty Chlun (875m n.p.m.). Podjeżdżamy do Certovy Kameny (Diabelskie Skały), pod restauracją zostawiamy auto i pniemy się na szczyt. Trasa nie jest długa – 1,5 km, za to stroma i ciekawa (dla osób zdobywających Górską Odznakę Turystyczną, w skrócie GOT: 4 punkty*).
Na szczycie czeka na nas chatka z jedzeniem i dzieci odzyskują siły, by wejść na wieżę widokową (dorośli 25 Kc, dzieci powyżej 6 lat – 15 Kc). Zejście jest ostre i męczące. Obiad jemy w restauracji, przy której zostawiliśmy auto. Za restauracją jest coś mega! – punkty widokowe na skałkach!! Trzeba tam wejść!
Kolejny punkt dnia: Uzdrowisko Priessnitz’a w Jeseniku – pięknie położony kompleks wypoczynkowy, otwarty dla każdego. Nie ma żadnych biletów wstępu, a atrakcji moc. Jedyny koszt to parking. Bose ścieżki, bicze wodne, drewniany plac zabaw (uwaga, przed sanatorium znajduje się „muzeum” klocków Lego, nie dla wczasowiczów z ograniczonym budżetem).
Dzień. 3. Niedziela.
Pada deszcz. Rzutem na taśmę jedziemy do Głuchołaz na niedzielną mszę. Gdy wychodzimy z kościoła, pada jeszcze bardziej. Decyzja: jedziemy do Nysy. W restauracji rekomendowanej przez panią Gessler jemy obiad (i pomstujemy, że trzeba było wydać lepiej na muzeum Lego…) i w strugach deszczu idziemy do kina.
Po powrocie do domku deszcz ustaje. Ubieramy się cieplej i wyruszamy w góry, trasą drogi krzyżowej do Sanktuarium Panny Marii Pomocnej (ok. 2,5 km w jedną stronę). Pomocne okazują się poszczególne stacje, gdyż grząska droga zniechęca dzieci, ale od stacji do stacji docieramy do przepięknego kościoła, gdzie ludzie proszą o potomstwo, a później dziękują za nie. Jest późne popołudnie, sklepik z suwenirami zamknięty, więc obiecujemy dzieciom, że podjedziemy tam autem, inną trasą – tak też można. Zmęczeni i ubłoceni do kostek wracamy na nocleg (8 punktów do GOT).
Dzień. 4. Poniedziałek.
Wszystkie foldery zachęcają do odwiedzenia Zlatorudnych Mlynów – jedziemy, to całkiem blisko (3 km w kierunku Ondrejovice). Zwiedzamy replikę starego młyna górniczego, pan przewodnik opowiada historię wydobywania złota, pokazuje cały proces i zaprasza do spróbowania własnych sił przy płukaniu złota (koszt 30 Kc, 20 Kc).
Obiad jemy w miasteczku, w barze mlecznym. Szalejemy, zamawiamy pozycje wg numerków, całkowicie nie spodziewając się, co dostaniemy. Dzieci są zadziwione, że mają jeść kluski na parze z sosem mięsnym na szczęście frytki zawsze ratują sytuację.
Po obiedzie – w góry! Tym razem przed nami Zamek Edelstein. 2 km pod górę i… zamiast zamku z folderu, ledwo widoczne ruiny. Więc podchodzimy jeszcze 0,5 km na Świętą Annę. Wracamy z piosenką na ustach. Dzieciaki zadowolone z poziomek, które zbierały garściami na szlaku (8 punktów do GOT).
Zaczynamy od Muzeum w Zlatych Horach (dorośli 30 Kc, dzieci 20 Kc). Dzieci zachwycone. Tyle przedmiotów i jeszcze piwnica!
Po obiedzie-niespodziance ruszamy na szczyt polsko-czeski: Biskupią Kopę lub jak kto woli Kupę Biskupa Od strony czeskiej jeszcze jej nie zdobywaliśmy. Startujemy z Petrovej Boudy, gdzie podjeżdżamy autem. Przed nami 1,5 km ciekawego podejścia z przystankami ścieżki ekologicznej. Jest więc okazja porozmawiać o przyrodzie (6 punktów do GOT).
(pomysł i wykonanie fotografii: Olga)
Nie zmęczyła nas zbytnio ta wyprawa, więc po południu wsiadamy w auto i jedziemy niecałe 10 km do Rejviz. Każdy wiejski parking niestety płatny. Tam ścieżką dydaktyczną ok. 2 km idziemy do Mechowego Jeziorka (wstęp na sam teren rezerwatu 30 Kc, 20 Kc). Górskie torfowisko liczy ok 6 tyś. lat i jest… przeurocze. Dzieciom spodobało się maszerowanie po kładkach nad bagnem i trzęsawiskiem.
Dzień. 6. Środa.
Zanim wrócimy do domu, odwiedzamy sanktuarium, aby dzieci mogły kupić pamiątki (zbierają monety, znaczki i pieczątki…). Podjeżdżamy też do Jesenika, do Jaskini na Spicaku (dorośli 90 Kc, dzieci 50 Kc, za możliwość fotografowania dodatkowe 40 Kc). Pani przewodniczka specjalnie dla nas opowiada w swoim języku piękne historie związane z tym miejscem, o dziwo – rozumiemy niemal wszystko. Na koniec pokazuje nam bezwzględną ciemność. Jak wygląda? Nie wiem, nic nie widziałem.
Wracamy do Polski. Zatrzymujemy się w Głuchołazach. Maszerujemy z samego Rynku na Przednią Kopę, zatrzymując się na lody przed Parkiem Zdrojowym. Polecam podjechać autem, jak najbliżej wejścia do Parku Zdrojowego, bo chociaż góra niewysoka, to monotonne wejście, a może upał, dały nam w kość. Na szczycie ziszczone schronisko. Szkoda (6 punktów do GOT).
Wróciliśmy do domu zadowoleni, z energią na kolejne wyjazdy. Pradziada zdobędziemy w przyszłym roku.
*dla tych, którzy nie zbierają odznak, a chcą: nie trzeba być członkiem PTTK, by zbierać odznaki turystyczne, od niedawna nawet maluchy mogą zbierać odznaki za wędrówki górskie, odznaka nazywa się „W góry”. Zachęcamy, odznaki, a wcześniej wbijanie pieczątek do książeczek jest niezłą frajda i bardzo motywuje młodych ludzi.