Ferie w Karkonoszach - Dzień 1
Wyjazd, który wymaga od nas kilkugodzinnej jazdy, zawsze planujemy w godzinach wczesnoporannych. Tak, by dzieci mogły jeszcze, jak najdłuższą część drogi przespać. A z uwagi, że w miejscu docelowym bylibyśmy zbyt wcześnie, zawsze szukamy miejsca godnego zwiedzenia na naszej trasie. W końcu zwykle doba hotelowa rozpoczyna się w godzinach popołudniowych. W drodze do Jeleniej Góry zajeżdżamy w takim razie do Zamku Książ. Piękne miejsce z wieloma możliwościami na spędzenie interesującego czasu. Mamy już zaplanowane zwiedzanie z przewodnikiem. Korzystamy z ciekawej propozycji zamku, jaką jest akcja „Zimowa Zamkowa Kraina”. To oferta dla rodzin przygotowana na czas ferii zimowych. Po zamku oprowadza nas Królowa Śniegu, która w ciekawy i zrozumiały dla najmłodszych dzieci sposób opowiada historię i ciekawostki zamku. Całość zwiedzania trwa 90 minut. Bilety też w przystępnej cenie: dziecko 37 zł, dorosły 29 zł. Mamy to szczęście, że w pierwszej, porannej grupie oprócz naszej rodziny w zwiedzaniu bierze jeszcze udział tylko trzyosobowa rodzina. W tak kameralnym gronie zwiedzanie jest przyjemne. Po zakończeniu akcji możemy jeszcze sami zwiedzić zamek zgodnie z kierunkiem zwiedzania, z czego chętnie korzystamy. Zaglądamy zwłaszcza do tych komnat, które pominęła przewodniczka. Następnie zwiedzamy teren wokół zamku. Niestety w sezonie zimowym tarasy są zamknięte dla zwiedzających. A widok na nie robi wielkie wrażenie nawet mimo zimowej scenerii. W godzinach wieczornych można też uczestniczyć w atrakcji „Ogrody światła”. Zapewne jest to piękne przeżycie, ale nasz czas dobiega końca. Mimo że mamy jeszcze możliwość zwiedzenia palmiarni w Wałbrzychu, rezygnujemy z tego. Zimą szybko robi się ciemno. Do tego dzieci małe potrzebują odpowiedniego dostosowania ilości atrakcji do ich możliwości. Pora udać się do hotelu. Nasz baza noclegowa znajduje się w Jeleniej Górze. To Hotel Mercure. Położony blisko centrum, ale na wylocie z miasta. Z hotelu mamy łatwą i niedługą drogę do Karpacza i Szklarskiej Poręby.Ferie w Karkonoszach - Dzień 2
Dziś zostajemy w Jeleniej Górze. Mimo to zamierzamy udać się na szlak. Naszym celem jest Zamek Chojnik, a raczej jego ruiny. Udajemy się do Sobieszowa, dzielnicy Jeleniej Góry. Niestety dziś nie zobaczymy śniegu, za którym tak tęsknimy tej zimy. Niestety przy samym początku szlaku nie ma żadnych parkingów. Większość z nich to parkingi prywatne, na posesjach mieszkańców. Wybieramy jeden z nich i zostawiamy samochód. Wejście na teren Karkonoskiego Parku Krajobrazowego jest oczywiście płatne: 8 zł osoba dorosła oraz 4 dzieci. Nasze dziewczynki nie mają jeszcze siedmiu lat, więc wchodzą za darmo. Słyszymy, że na zamek prowadzą dwie trasy. Na wejście wybieramy trudniejszą, ale podobno ciekawszą. Później okazuje się, że to był dobry wybór. Trasa ta wymaga wspinania się po skałach, co bardzo podoba się dzieciom. Druga trasa to mozolna wędrówka drogą wyłożoną w większości kocimi łbami. Cały czas pod górę. Trasa z pewnością wydałaby się długa, nudna i trudna do przejścia bez marudzenia dla dzieci. Wędrówka przewidziana jest na około 45 minut. Nam ze względu na częste postoje, podziwianie widoków i robienie zdjęć zajmuje więcej czasu. Gdy docieramy na górę, widzimy cel naszej wędrówki, czyli ruiny zamku. Wstęp jest dodatkowo płatny - 6 zł za osobę dorosłą oraz 5 zł za dzieci. Zwiedzenie ruin nie zajmuje dużo czasu. Dziewczynkom najbardziej podobają się dwa małe posągi smoków. Możemy też wejść na wieżę zamkową, która oferuje nam piękny widok na Karkonosze i Jelenią Górę. W zamku znajduje się też karczma, w której możemy chwilę odpocząć, zjeść i napić się czegoś ciepłego. Teren zamku opuszczamy, kierując się na dół drugą trasą. Marsz z góry jest łatwiejszy i zajmuje mniej czasu. Po drodze mijamy źródełko Kunegundy. Wracamy do hotelu, zanim zacznie się ściemniać.Ferie w Karkonoszach - Dzień 3
Dziś zapowiada się piękny dzień. Mamy w planach poszukiwanie śniegu. W tym celu udajemy się do Karpacza. Zamierzamy zdobyć Śnieżkę. Wyjeżdżamy wcześniej, żeby przed zmrokiem zrealizować wszystkie plany i uniknąć tłumów. Ponieważ dzieci są jeszcze małe, nie damy rady pokonać całej trasy z Karpacza na Śnieżkę pieszo. Jedziemy na ulicę Olimpijską, gdzie na parkingu zostawiamy samochód. O wczesnej porze mamy możliwość zaparkować blisko wejścia na szlak. Później robi się tu bardzo tłoczno. Udajemy się na dolną stację kolei linowej Zbyszek. Zamierzamy wjechać na górę Kopę czteroosobową kanapą. Bilet wjazdu i zjazdu dla osoby dorosłej kosztuje 55 zł, natomiast dla dziecka 35 zł. W cenę wliczone jest wejście na teren Karkonoskiego Parku Krajobrazowego. Na taki właśnie bilet się decydujemy. Wjazd taką kolejką jest świetną atrakcją zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Na górze w końcu mamy upragniony śnieg. Droga jest biała. Możemy nawet ulepić małego bałwana, zrobić orła na śniegu. Teraz udajemy się do schroniska Dom Śląski. Trasa zajmuje około 20 minut. W schronisku jest niewiele osób. Rozgrzejemy się troszkę i ruszamy dalej. Niestety skorzystanie z łazienki okazuje się płatne. Teraz na Śnieżkę prowadzą dwie trasy. Jedna w porze zimowej jest zamknięta. Druga, czynna, wymaga częściowej wędrówki przy łańcuchach. Dziewczynkom bardzo się podoba wspinaczka po kamiennej ścieżce. Widoki wokoło są piękne. Pokonanie trasy ma nam zająć około 40 minut. W końcu zdobywamy najwyższy szczyt Karkonoszy. Zwiedzamy teren. Na górze jest niewielki punkt gastronomiczny po stronie polskiej i większy po stronie czeskiej. Z powodu braku siedzących miejsc, robimy sobie postój pod budynkiem Obserwatorium Wysokogórskie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Kilka zdjęć, coś na ząb i coś rozgrzewającego do picia i ruszamy w drogę powrotną. Zejście teraz jest trudniejsze. Ścieżka, przez którą przeszła większa ilość osób, jest już śliska i robi się niebezpiecznie. Trzeba trzymać się mocno łańcuchów i ostrożnie stąpać. Do tego ruch na szlaku zrobił się dużo większy. Na Śnieżkę ciągnie się kolejka turystów. Jak dobrze, że gdy my zaczynaliśmy wspinaczkę, ruch był niewielki. Znów zatrzymujemy się w schronisku Dom Śląski. Teraz jest przepełniony. Trzeba czekać, aż zwolni się miejsce przy którymś stoliku. Dalej wracamy do kolei Zbyszek i nią zjeżdżamy na dół. Dzieciaki padnięte. Udajemy się na Dziki Wodospad, który znajduje się tuż przy ulicy Olimpijskiej. Będąc w Karpaczu trzeba go zobaczyć. Cel dnia został osiągnięty. Teraz można wracać do hotelu na odpoczynek. A po drodze koniecznie musimy sprawdzić tę anomalię grawitacyjną na ulicy Strażackiej. Szybki eksperyment bez wychodzenia z samochodu się udaje!.Ferie w Karkonoszach - Dzień 4
Naszym dzisiejszym celem jest Szklarska Poręba. Zamierzamy zobaczyć Wodospad Szklarski oraz Wodospad Kamieńczyk. W nocy i nad ranem padał śnieg więc mamy zimową scenerię. Jak zwykle w miarę wcześnie wybieramy się w drogę. Dzięki temu malutki parking przy szlaku na Wodospad Szklarski nie jest jeszcze pełny i można spokojnie zaparkować. Znów musimy kupić bilety wstępu do Karkonoskiego Parku Krajobrazowego. Spacer do wodospadu zajmuje około 15 minut. Przed samym wodospadem znajduje się urocze schronisko Kochanówka. Choć przy wodospadzie znajdują się inne szlaki turystyczne, my decydujemy się na powrót do samochodu. Chcemy zobaczyć teraz Wodospad Kamieńczyka. W tym celu udajemy się na parking przy Szosie Czeskiej. Udajemy się w stronę Rozdroża pod Kamieńczykiem skąd bardzo śliską, wyboistą, kamienistą trasą udajemy się do Wodospadu Kamieńczyka. Całość zajmuje jakieś 30 minut. Aby zejść do wodospadu, należy wykupić dodatkowy bilet wstępu. Bilet dla dorosłych kosztuje 8 zł, a dla dzieci 4 zł. Tu czekamy w kolejce. Każdy, kto schodzi do wodospadu, musi mieć kask na głowie. Ilość kasków dostępnych przy szlaku jest ograniczona. W związku z tym, trzeba czekać aż jedni turyści wrócą i przekażą kaski - mimo to warto czekać. Wodospad jest piękny i robi niesamowite wrażenie na turystach. Wracamy tą samą drogą. Udajemy się jeszcze do schroniska Kamieńczyk na ciepły posiłek i mały odpoczynek. Zwiedzamy cały teren, podziwiamy widoki, słynne sówki, robimy zdjęcia i wracamy. Szlaki, jakie udało nam się przejść, są krótkie, zapewniają piękne widoki i nie zajmują dużo czasu. Jednak same przejazdy, wędrówka z dziećmi i potrzebne postoje sprawiają, że czas płynie szybko. Mimo wszystko wracając do Jeleniej Góry, zaglądamy do Piechowic, gdzie zwiedzamy Hutę Szkła Julia. To jeden z niewielu istniejących w Polsce producentów szkła kryształowego w Polsce. Pojechaliśmy tam, gdyż dostaliśmy rodzinną wejściówkę przy rejestrowaniu się w hotelu. Postanowiliśmy skorzystać. Byliśmy zdziwieni, ile osób decyduje się na zwiedzanie tego miejsca. Niewielkie grupy zwiedzających zbierały się co piętnaście minut i w obecności przewodnika wchodziły do huty. Miejsce to zrobiło na nas ogromne wrażenie - 45-minutowe przejście pozwoliło nam dowiedzieć się wielu ciekawostek o świecie kryształu. Na koniec mogliśmy kupić kilka drobiazgów dla najbliższych w firmowym sklepie, który jest bardzo bogato wyposażony. Następnie udaliśmy się do Jeleniej Góry, do hotelu.Ferie w Karkonoszach - Dzień 5
Dziś wybieramy się do Przesieki. Nadal mamy zimową aurę. Nieduża ilość śniegu cieszy nas bardzo. Przesieka to mała miejscowość, w której najbardziej znaną atrakcją turystyczną jest Wodospad Podgórnej. Wodospad ten szczególnie przypodobali sobie amatorzy zimowych kąpieli, czyli morsy. Tak się składa, że mąż zalicza się do tego zacnego grona i już nie mógł się doczekać kąpieli u podnóża Wodospadu Podgórnej. Samochód zostawiliśmy na małym parkingu w Przesiece. Spacer do wodospadu zajął nam około 15 minut. A tam spotkaliśmy wiele osób w strojach kąpielowych, śmiało zażywających kąpieli u podnóża wodospadu. Podobno kiedykolwiek by się tam nie poszło, zawsze spotka się jakiegoś morsa. Po zanurzeniu się męża w lodowatej wodzie żegnamy wodospad. Chcemy jeszcze udać się do Kaskady Myi. To kolejny wodospad w Karkonoszach położony w niedalekiej odległości od Wodospadu Podgórnej. Jednak szlak do niego prowadzący jest słabo oznaczony. Miałam wrażenie, że nikt przed nami tam nie wędrował. Szliśmy, nie wiedząc czego się spodziewać i czy w ogóle poznamy, że jesteśmy na miejscu. Ostatecznie udało się dotrzeć do celu! Zajęło nam to jakieś kolejne 15 minut. Krótki postój i kilka zdjęć i wracamy do samochodu. Znaną tu atrakcją jest Ogród Japoński Siruwia. Jednak ze względu na wysokie ceny biletów zrezygnowaliśmy z jej odwiedzenia. Jestem pewna, że latem ogród wygląda zdecydowanie piękniej niż zimą. Ponieważ wyprawa do Przesieki nie zajęła nam dużo czasu, postanowiliśmy resztę dnia spędzić w Jeleniej Górze. Udaliśmy się do centrum miasta. Zaparkowaliśmy samochód na małym, płatnym parkingu przy samym Starym Mieście. Udaliśmy się na Plac Ratuszowy, gdzie przyjrzeliśmy się wszystkim najciekawszym zabytkom: Ratusz Miejski, fontanna z Neptunem, zabytkowy tramwaj, Szczudlarz Jeleniogórski. Spacerujemy uroczymi uliczkami miasta i szukamy kolejnych baszt. Wycieczkę kończymy w jednym z licznych punktów gastronomicznych. Następnie wracamy do hotelu.Ferie w Karkonoszach - Dzień 6
Dziś wracamy do Karpacza. Jeszcze jest kilka miejsc, które chcemy tam zobaczyć. A zaczynamy od słynnego Młynka Miłości. Samochodem dojeżdżamy w pobliże i obowiązkowo czytamy legendą związaną z tym miejsce. Podobno ktoś, kto zobaczy to miejsce, z pewnością wróci jeszcze do Karpacza. Chyba się to sprawdza, gdyż cztery lata temu już tu byliśmy, ale latem. Z chęcią wrócimy za jakiś czas w to miejsce. Tuż obok znajduje się słynny Kościół Wang, jednak ze względu na wiek dzieci - odkładamy wizytę w tym miejscu na inny raz. Jacyż jesteśmy zdziwieni, gdy tuż obok Młynka Miłości widzimy dużą górę, pokrytą śniegiem, z której zjeżdżają na saneczkach i jabłuszkach dzieci i dorośli. Właśnie takiej góry szukaliśmy. Wszędzie tylko górki dla narciarzy gdzie z saneczkami wstęp wzbroniony. My na narty się nie zdecydowaliśmy w tym roku. Wyciągamy sanki, które cały czas wozimy w samochodzie i spędzamy dłuższy czas na szalonej zabawie. Aż jednomyślnie stwierdzamy, że pora ruszać dalej. Kolejnym punktem naszej wycieczki jest zapora na Łomnicy. Udajemy się do centrum Karpacza i szukamy parkingu. To prawdziwe wyzwanie. Okazuje się, że udaje nam się znaleźć miejsce, gdzie nawet nie trzeba uiszczać opłaty. A oczywiście trafiamy tam przez przypadek. Do zapory na Łomnicy mamy spacerkiem jakieś 10 minut. Zbliżamy się do zapory od strony centrum.Widok ten jest nam znany, gdyż byliśmy już tu cztery lata. Jednak po wejściu na zaporę stajemy zdziwieni. Zbiornik Łomnica bardzo się zmienił od tego czasu. Zbiornik nie jest wypełniony wodą, a jedynie płynie jego środkiem, w wybudowanym korycie rzeczka. Szykują się jakieś zmiany , o których nie wiedzieliśmy. W każdym razie miejsce to nie zrobiło już takiego wrażenia, jak to było kilka lat temu. Teraz udajemy się do małego parku obok zapory. W parku tym znajdują się rzeźby zwierząt Karkonoszy. Ta atrakcja budzi wiele radości w oczach naszych dzieci. Rzeźby wykonane są z blachy stalowej i są autentycznych rozmiarów tych zwierząt. Jest tu również kamienny posąg Ducha Gór. Spacerujemy teraz w kierunku ulicy Konstytucji 3 Maja. Zatrzymujemy się przy skwerze, gdzie dziewczynki mogą pośpiewać i pobiegać w muszli koncertowej. Tuż obok znajdują się słynne „Karkonoskie Tajemnice”. Miejsce to pełne legend, tajemnic i niesamowitych przeżyć z pewnością bardzo by mi się spodobało. Niestety moje córki boją się takich miejsc i niewiele przez to z nich wynoszą. Musimy odłożyć wizytę w tym miejscu na inny raz. Dalej spacerujemy ulicą Konstytucji 3 Maja. Uwielbiam ten gwar, duży ruch i turystyczny klimat. Spędzamy tu dłuższą chwilę. Ostatnim punktem do zwiedzenia jest Muzeum Zabawek na ulicy Kolejowej. Podjeżdżamy tam samochodem. Przed budynkiem znajduje się parking, na którym bez problemu można zaparkować. Kupujemy bilety: 14 zł kosztuje dla dorosłych, 7 zł dla dzieci, a dzieci, takie jak nasze, do 7 lat wchodzą za darmo. Wchodząc dostajemy skoroszyt z opisaną każdą gablotą, każdą najmniejszą zabawką. Zaczynamy świetną zabawę. Kolejno oglądamy zabawki i w każdej gablocie czytając informacje. Dziewczynki z chęcią słuchają, interesują się najdrobniejszymi szczegółami. Na piętrze możemy zobaczyć zbiór najstarszych książek dla dzieci. Dziewczynki mają możliwość obejrzeć i poprzeglądać, w wyznaczonych do tego miejscach, gazetki dla dzieci. Świetnie się bawią. Takie muzeum podoba się dzieciom. Na tym kończymy kolejny dzień naszego zwiedzania. Teraz udajemy się do hotelu.Ferie w Karkonoszach - Dzień 7
To już ostatni dzień naszej przygody w Karkonoszach. Do godziny 12.00. musimy opuścić hotel, jednak mamy też swoje plany. Do domu ruszamy dopiero wieczorem. Więc zanim się wymeldujemy zdążymy odwiedzić jedno miejsce. I znów dzięki biletom otrzymanym w dniu rejestracji w hotelu udajemy się do Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze. Zbiory są duże i ciekawe. Skupiamy się przede wszystkim na tych, które zainteresują dzieci. O dziwo zachowują się grzecznie i wiele eksponatów przykuwa ich uwagę. Mamy ograniczony czas, bo zaraz po wizycie w muzeum jedziemy zabrać bagaże i się wymeldować. Teraz zamierzamy pospacerować po Cieplicach. To dzielnica Jeleniej Góry słynąca z uzdrowisk i wód termalnych. Naszym celem jest Park Zdrojowy oraz Park Norweski. Dostajemy się tam oczywiście samochodem. Miejsc parkingowych jest dużo. Nie ma problemu z parkowaniem. Wstęp do parków jest oczywiście darmowy. Nawet zimą jest tu miło i przyjemnie. Teraz możemy sobie tylko wyobrazić jak tu gwarno latem. Obszar obu parków jest duży więc i spacer zajmuje nam sporo czasu. Ostatnim punktem na naszej liście do zwiedzenia jest Perła Zachodu w Siedlęcinie. Jest to obiekt PTTK położony nad jeziorem Modre. Usytuowany jest tuż nad krawędzią stromego urwiska.Możemy przespacerować się po kładce nad jeziorem, podziwiać piękne widoki, spędzić miły czas w urokliwym, zacisznym miejscu. Tym pięknym miejscem kończymy nasz wyjazd w czasie ferii. Wracamy do domu z bagażem pięknych wspomnień. Wyjazd zaliczamy do bardzo udanych. Poznaliśmy nowe miejsca, odwiedziliśmy nowe miejscowości. Bardzo nam się tu podobało i myślimy, że jeszcze kiedyś wrócimy w te strony.Autorką tego zgłoszenia konkursowego jest Pani Wiesława Tomaszewska - dziękujemy za tak obszerną relację z wyprawy w Karkonosze!