Tegoroczne wakacje spędziliśmy po raz pierwszy w powiększonym składzie z Naszym wówczas 1,5 rocznym synem . Jesteśmy zwolennikami samodzielnie organizowanych wyjazdów, w tym roku było to dla Nas coś nowego i nadzwyczajnego , w końcu jechał z Nami pasażer o wymaganiach klasy wyższej :) Na pierwsze wspólne wakacje wybraliśmy południową Chorwację a dokładniej Półwysep Peljesać i okolice .
Obawy jakie Nam towarzyszyły przed podróżą dotyczyły głównie długiej podróży i wysokich temperatur. Nasza trasa wynosiła łącznie 1950 km ,podzieliliśmy ją na dwa odcinki z noclegiem na Plitvickich Jeziorach .
Polecamy: Chorwacja - Wakacje 2022 - ceny i hotele
Przed wyjazdem "wymęczyliśmy" naszego małego pasażera długim spacerem połączonym z zabawą w piaskownicy. Cały dzień poprzedzający wyjazd ,był wypełniony mocą atrakcji...tak na dobry sen ;) W podróż zdecydowaliśmy się wyruszyć w godzinach wieczornych mając nadzieję, że synek prześpi całą pierwszą część trasy. Do auta zabraliśmy jego ulubiony kocyk,ubraliśmy w wygodny dres i ciepłe skarpetki.
O poranku byliśmy na Plitvickich Jeziorach, Nikodem bardzo dobrze zniósł podróż a na 1 punkt docelowy dojechał uśmiechnięty i wypoczęty. Drugiego dnia czekała nas jeszcze nie mała odległość do przebycia - ok 700km, co w dzień dla 1,5 rocznego dziecka było prawdziwym wyzwaniem. Na ten etap podróży przesiadłam się na tylne siedzenie obok syna, uzbrojona w książeczki, samochody i zabawki którymi bardzo długo się nie bawił a w tamtym momencie wydawały się być nowym odkryciem. Urządziłam nam mały teatrzyk, w roli głównej były moje palce na których namalowałam różne buźki :) . Cała droga minęła bardzo sprawnie i szybko . Po drodze były jeszcze dwa postoje ,po których Nikodem nie chciał z powrotem wracać do swojego tronu ( my zresztą już też ;) ) wówczas wyciągnęliśmy ciężkie działo w postaci tableta ,włączyliśmy bajkę i minutę później nasz mały pasażer był gotowy do dalszej drogi .
Cały plan dnia dostosowywaliśmy w taki sposób aby nie umęczyć siebie i dziecka. Nasze wakacje zawsze organizowaliśmy samodzielnie i nigdy podczas pobytu nie siedzieliśmy w jednym miejscu,tak też było w przypadku tego wyjazdu. Wcześniej wypisaliśmy sobie punkty ,które chcielibyśmy odwiedzić oraz czas pokonania wyznaczonej trasy,następnie sprawdziliśmy godziny ewentualnych przepraw promowych. Na każdy wyjazd zawsze zabieramy apteczkę, którą sama składam a potem zawsze mamy ją w aucie lub hotelu. Moja apteczka składa się ze środków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych, jest coś na biegunkę , elektrolity , sól fizjologiczną do nosa , w przypadku małego dziecka jak nasz syn ,zabraliśmy aspirator do nosa, wodę utlenioną,plastry , piankę na oparzenia , krople żołądkowe, wapno , żel na ukąszenia i przeciwko nim,termometr.
W tym miejscu wspomnę przy okazji o kosmetyczce dziecka ,do której spakowałam filtry 50 ,oliwkę, żel do mycia, mydełko, żel antybakteryjny,zestaw chusteczek nawilżajacych, krem na odparzenia. Mimo iż ,zawsze wykupujemy ubezpieczenie podróżne to zawsze czujemy się pewniej jak mamy pod ręką środki ,które w nagłym przypadku mogą okazać się niezbędne. Na pokład auta zabraliśmy spacerówkę i nosidełko ergonomiczne. Z wózka nie skorzystaliśmy ani razu więc okazał się zbędny ,natomiast nosidełko zabieraliśmy wszędzie. Nikodem miał drzemki w okolicach południa ,usypiał w nosidle podczas zwiedzania nie dezorganizując Nam dnia :) Nosidlo lub chusta- jak kto woli ,jest o tyle wygodne ,że dziecko może usnąć w nim, będąc w prawidłowej pozycji . Dla Nas było to bardzo wygodne rozwiązanie ,bo podczas snu syna spokojnie sobie zwiedzaliśmy. Był nawet czas na odpoczynek na plaży ,wówczas transfer Nikodema odbył się pod drzewko gdzie mógł sobie dalej spać . Z maluchem w nosidle mogliśmy wszędzie wejść nawet w miejsca trudno dostępne czy mające niezliczoną ilość schodów jak np mury w Stonie .
Wyprawka na wspomniane wcześniej plażowanie z dzieckiem jest dość spora ,więc przy rezerwacji hotelu braliśmy również pod uwagę odległość od plaży . Nasze plażowe wyposażenie składało się głównie z namiotu plażowego mającego ochronić dziecko przed słońcem ,mat plażowych, zabawek dmuchanych i do piasku .
W podręcznej torbie miałam zawsze wodę i przekąski - banana ,chrupki kukurydziane,tubki z musem owocowym lub pieczywo. Syn był cały czas karmiony piersią ,to też było mi wygodnie bo nie musiałam zabierać ze sobą termosów .Nikodem w restauracjach, zawsze jadł to co my . W hotelu mieliśmy zawsze dużo owoców z pobliskiego targu ,którymi się zajadał . Warto zaznaczyć ,aby podczas wakacyjnego pobytu (szczególnie zagranicą ) pod żadnym pozorem nie dawać dziecku do picia ani nie przygotowywać posiłków na wodzie z kranu ,sami najlepiej również unikajmy takiej wody ,jeśli nie chcemy spędzić kolejnych godzin czy dni w hotelowym pokoju . Zawsze do wszystkiego używamy wody ze sklepowej półki .
W naszym obiekcie była ogólnodostępna kuchnia ,na której obecność zwracaliśmy uwagę przy rezerwacji . Wykorzystywaliśmy możliwość samodzielnego przygotowywania posiłków, najczęściej w porze śniadaniowej ,obiady i kolacje przeważnie spożywaliśmy poza obiektem .
W bagażu syna znalazły się sandałki,buty do wody , adidasy i to w zupełności wystarczyło jeśli chodzi o obuwie . Z garderoby zabraliśmy trzy pary dresów ,koszulki ,rampersy ,kapelusze i czapki ,krótkie spodenki ,majteczki do kąpieli i pajace do spania . Wcześniej używaliśmy pieluch do kąpieli jednak moim zdaniem za bardzo nasiąkają wodą i robią się ciężkie .Majteczki nie krępowały synkowi ruchów i szybko schły kiedy wychodził z wody .
Przed rezerwacją hotelu w którym będziemy mieszkać przed kilkanaście dni ,warto również zwrócić uwagę na odległość od sklepu .My akurat mieliśmy wszystkie potrzebne obiekty pod ręką ,rano mogliśmy zejść na dół do miejscowej piekarni po świeże pieczywo na śniadanie i warzywa z mini targu .
Będąc tak blisko Czarnogóry zdecydowaliśmy się na spontaniczny wyjazd na dwa dni do Kotoru .Nikodem dobrze znosił dystanse do 300km, potem już mu się nie chciało siedzieć i potrzebował maksymalnego zainteresowania . Na powrotną trasę zdecydowaliśmy ,że wrócimy samolotem a mąż autem, uznaliśmy, że tak będzie lepiej dla Nikodema .
Pobyt minął Nam intensywnie i bardzo szybko. Na pewno wakacje z dzieckiem są inne niż te organizowane bez dziecka ,ale za to o niebo ciekawsze :) . Staraliśmy się uczestniczyć w jak najbardziej możliwy sposób w tym pierwszym wyjeździe naszego syna . Spędzaliśmy całe dnie na świeżym powietrzu, każda rzecz obok której przechodził Nikodem nie została nie zauważona :) A my zatrzymywaliśmy się razem z nim i podziwialiśmy szyszki na drzewach,szumiące fale ,nasłuchiwaliśmy cykania owadów , oglądaliśmy z każdej strony kamienie na plaży i mnóstwo innych rzeczy, obok których na codzień przechodzimy obojętnie .
Wakacje z dzieckiem pokazały Nam coś czego wcześniej nie dostrzegaliśmy na żadnych wakacjach . Uświadomiliśmy sobie ,że najcenniejszych rzeczy nie da się kupić a można się nimi bardziej cieszyć niż tymi za miliony monet . Udowodnił nam ,że warto czasem się zatrzymać i dostrzec piękno tego co nas otacza ,docenić to co się ma i cieszyć z tego co nas otacza ...ot tak po prostu :) Z pięknym bagażem wspomnień i nowych doświadczeń wróciliśmy szczęśliwie do domu . Wakacje z dzieckiem nie zawsze muszą być skazane na "mękę" , pozytywne nastawienie ,cierpliwość i wyrozumiałość są gwarancją udanego rodzinnego pobytu .
Sprawdź również: Bułgaria czy Chorwacja - gdzie taniej?