Pireneje, jedno z najwyższych pasm górskich w Europie, rozciągające się od Morza Śródziemnego aż po Atlantyk, kusiło nas od dawna. W końcu podjęliśmy męską decyzję i część ubiegłorocznych wakacji spędziliśmy na górzystym krańcu Francji.
Wybraliśmy się w rejon Midi Pyrenees, gdzie do największych atrakcji zalicza się szczyt Pic du Midi, jezioro Lac du Gaube, Lourdes - miejsce kultu i cel pielgrzymek ludzi z całego świata oraz Cirque de Gavarnie.
Pireneje okazały się idealne do pieszych wędrówek z dzieckiem. A te widoki! Najwyższe szczyty osiągają ponad 3000 metrów. Zakochaliśmy się w tym miejscu na zabój ;)
Cirque de Gavarnie
Polodowcowy cyrk położony jest w sercu Parku Narodowego Pirenejów. Ma średnicę około 6 kilometrów. Otoczony wieloma szczytami, wraz z jednym z najwyższych wodospadów w Europie zapewnia niesamowite widoki i piękne kadry dla fotografów. Na zdobywanie Cirque de Gavarnie zarezerwowaliśmy cały dzień. Samochód pozostawiliśmy na parkingu w miejscowości Gavarnie. W informacji turystycznej kupiliśmy mapę i stąd ruszyliśmy szlakiem w stronę cyrku. Szlak nie jest wymagający. W trzy godziny dotarliśmy do schroniska "Hotel du Cirque", gdzie znajduje się baza noclegowa oraz restauracja. Stąd rozpościera się widok na cały cyrk polodowcowy. Po drodze odpoczywaliśmy przy strumieniu i chłodziliśmy się lodowatą wodą ;) Jedynym minusem tej trasy jest fakt, że do schroniska można dojechać konno. Sporo osób korzysta z tej atrakcji, więc cały szlak upstrzony jest kawałkami końskiej kupy, co w połączeniu z upałem i ogromną ilością much nie należy do najsympatyczniejszych niespodzianek na szlaku ;) Następnie ruszyliśmy szlakiem pod wodospad. Droga zajęła nam 1,5 godziny, ale była już znacznie trudniejsza. Nie polecamy tej trasy dla maluchów oraz osób, które nie mają na nogach butów górskich ;) Nachylenie jest dość spore, trasę przecinają strumienie, a wędrówka po kamieniach i głazach nie należy do najłatwiejszych. Pod samym wodospadem czeka Was bardzo zimny prysznic. Spadająca z ogromnym hałasem woda rozbryzguje się dookoła i nie pozostawia na człowieku suchej nitki ;) Ale warto stanąć choć na chwilę pod najwyższym wodospadem we Francji.
Pont d'Espagne i Lac du Gaube
Przy wejściu do Pirenejskiego Parku Narodowego znajduje się most Pont d'Espagne (1496 m) położony wśród wodospadów i pięknej roślinności. Stąd rusza szlak w stronę jeziora Lac de Gaube. Nie należy do najtrudniejszych, ale potrafi zmęczyć ;) Według mapy wędrówka powinna zająć godzinę i 15 minut. My szlak GR 10 pokonaliśmy w czasie dwa razy dłuższym. I to nie dlatego, ze szlak jest źle oszacowany. Wędrowaliśmy w blisko 40 stopniowym upale, więc często robiliśmy odpoczynek w cieniu lub chłodziliśmy się przy wodospadzie. Ale widok na jezioro wynagrodził wszystko :) W jeziorze odbijają się pirenejskie szczyty, w tym francusko-hiszpański Pic du Vignemale (3298 m). Inną opcją dotarcia nad jezioro jest skorzystanie z kolejki linowej. Potem już tylko 15 minutowy, przyjemny spacer doprowadzi Was na brzeg Lac de Gaube.
Aby dotrzeć do Parku Narodowego, należy kierować się na miejscowość Cauterets, a następnie na La Raillere. Droga jest kręta i stroma, ale wjeżdżają nią autokary, więc autem osobowym bez problemu dojedziecie do celu. Po drodze mija się dwa wodospady. Spory parking znajduje się przed wejściem do Parku.
Jeśli chcecie dotrzeć do jeziora pieszo, bez korzystania z kolejki, to na nogi koniecznie załóżcie buty górskie i zabierzcie spory zapas wody. My wybraliśmy się z dwoma butelkami 1,5 l i przy panującej pogodzie wody zabrakło nam w połowie trasy. Wspomagaliśmy się zimną wodą ze strumieni i żałowaliśmy, że nie mamy przy sobie filtra ;) Ale jak prawdziwi survivalowcy przetrwaliśmy wycieczkę bez żadnych skutków ubocznych ;) Nad jeziorem położone jest schronisko, gdzie możecie zjeść coś ciepłego.
Pic du Midi
Odległość z naszego kempingu do miejscowości La Mongie, skąd startuje kolejka na szczyt Pic du Midi, wynosiła około 40 kilometrów. Jednak pokonanie tej drogi autem zajęło nam więcej czasu niż planowaliśmy. Droga, która wiedzie przez góry, jest wąska, pełna zakrętów i do tego ma niespodzianki w postaci krów na drodze ;) Przez te uparte, pirenejskie mućki straciliśmy sporo czasu, gdyż ciężko je było przekonać, by zlazły na stok :D Sama trasa jest bardzo malownicza, ale i niebezpieczna - jest na niej dużo stromych i wąskich podjazdów. Droga jest czynna tylko w sezonie letnim. Trasa stanowi odcinek Tour de France, dlatego bardzo dużo na niej amatorów kolarstwa, na których trzeba uważać. Zdarzyło nam się niejednokrotnie, że kolarz-amator ścinał zakręt byle by tylko mieć krótszy czas przejazdu :)
Gdy już dotarliśmy do La Mongie, zaparkowaliśmy auto na jednym z dużych, darmowych parkingów przy drodze i ruszyliśmy w stronę kolejki linowej. Czas jazdy kolejki to około 20 minut. Po drodze jest jedna stacja przesiadkowa. Szczyt Pic du Midi wznosi się na 2877 metrów n.p.m. Znajduje się tutaj jedno z najsławniejszych francuskich obserwatoriów astronomicznych. Poza tym możecie wypić kawę na tarasie widokowym, poleżeć na leżaku lub zakupić pamiątkę w małym sklepie przy wyjściu z kolejki.
Ale najpiękniejsze są tu oczywiście widoki! Całe Pireneje widać jak na dłoni :) Niestety, ze względu na późną godzinę, nie udało nam się zrealizować planu zejścia ze szczytu. Szlak prowadzi prosto do La Mongie, a na pokonanie go z góry trzeba przeznaczyć około 4 godzin. Do dziś ubolewamy, że nie podreptaliśmy w dół :( Musimy nadrobić następnym razem ;) Na Pic du Midi panują wysokogórskie warunki atmosferyczne. Zabierzcie ze sobą ciepłe ubrania, nawet latem. Do tego koniecznie zabezpieczcie się przed słońcem - podstawa to dobre okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV i równie dobry krem przeciwsłoneczny. Wjazd na szczyt odradzany jest kobietom w ciąży, dzieciom poniżej 3 lat i osobom chorym na serce.
Lourdes
A na koniec trochę nietypowo jak na nas :) Zamiast zdobywać pirenejskie szczyty, wstąpiliśmy do Lourdes, miasteczka położonego u stóp gór. Lourdes od lat przyciąga rzesze pielgrzymów z całego świata. A co nas skusiło by tu zajrzeć?
Miasteczko to jedno z największych na świecie miejsc kultu religijnego. Według historii, 14 letniej Bernadecie objawiła się tu Matka Boska. W miejscu objawienia wzniesiono ogromną świątynię, a grota w której doszło do objawień, jest miejscem pielgrzymek milionów wiernych. Szczególną moc przypisuje się wodzie ze źródła w grocie, w której doszło do objawień. Według wiernych, leczy ona przypadki nieuleczalne. Stąd najpopularniejszym podarunkiem z Lourdes jest butelka wody zaczerpniętej ze źródełka.
To, co nas fascynuje w miejscowościach kultu, to zaradność lokalnych biznesmenów i szereg supermarketów z dewocjonaliami. Sklepy ociekające kiczem, z wesołą muzyczką i światełkami, których mogłaby pozazdrościć niejedna dyskoteka :) Półki uginają się od figurek świętych, od malutkich po ogromne. Towary w Lourdes zdominowała Maryja - od figurek drewnianych, przez ceramiczne po plastikowe. Większość z nich z twarzy podobna do nikogo ;) Zdarzają się też zezowate Matki Boskie albo z ruchomymi główkami. Część z nich powinna być wystawiona jako hity kiczu religijnego. Wizerunek Maryi zdobi wszystko co się da - talerze, ręczniki, wachlarzyki, szklanki, torby, a nawet kieliszki. Najpopularniejszym towarem Lourdes są pojemniki na cudowną wodę - od małych po 5 litrowe! Warto poświęcić chwilę na spacer po sklepach. Czasem może Was zaskoczyć pomysłowość producentów dewocjonaliów :)
Kemping Pyrenevasion
Naszym domem w Pirenejach był kemping Pyrenevasion. Nieduży, prowadzony przez bardzo sympatyczne małżeństwo. Ma niewielki basen, boisko i plac zabaw. Do tego bardzo czystą kuchnię, sanitariaty, pralnię i siłownię. To zdecydowanie najpiękniej położony kemping, na jakim kiedykolwiek byliśmy. Widok z namiotu wart był milion euro :D
A na koniec porywamy Was na chwilę w Pireneje :)
Autorzy:
Tekst: Ola Dudek, zdjęcia: Tomek i Michaś Dudek - autorzy bloga www.globtroterek.com - podróżują po Europie, którą uwielbiają fotografować i odkrywać na swój własny, niepowtarzalny sposób. To na ich blogu znajdziecie niesamowite gry miejskie, dzięki którym zwiedzicie najważniejsze atrakcje wielu eropejskich miast, a Wasze dzieci będą zachwycone.
Tekst powstał w ramach współpracy "Blogerzy z Dzieckowpodrozy.pl"