Czasami można pozwolić sobie na odrobinę improwizacji podczas podróży. I wcale nie trzeba być Tonym Halikiem. Takich wrażeń nie dostarczy nam żadna zorganizowana wycieczka, nawet jeśli zamieszkamy w 5-gwiazdkowym hotelu z mnóstwem wygód. Wie o tym doskonale wiceprezydent Gdyni, Michał Guć, który przecież na co dzień nie może pozwolić sobie na żadne szaleństwa i musi mieć zaplanowane wszystko w najmniejszym szczególe. Jednak nie boi się wraz z rodziną poznawać nowe kultury i odkrywać niezwykłe miejsca na własną rękę.
Razem z żoną i synem podczas wakacji idą „na żywioł”, a swoje podróże planują na bieżąco – są raz tu, raz tam, ale zawsze starają się stronić od zatłoczonych kurortów, w których pełno turystów. Chyba warto ich posłuchać, bo przecież nikt nie powie o wiceprezydencie, że nie ma głowy na karku i postępuje nierozsądnie. I wcale nie musi to być niebezpieczne! A Wy jak spędzacie urlop? Idziecie na łatwiznę i jedziecie z biurem podróży, sami wszystko dokładnie planujecie, czy tak jak bohaterowie filmu wyruszacie, gdzie Was oczy poniosą?