Wielkanoc zapowiadała się ładnie, gdyby nie te sprzątanie, gotowanie, spotkania i rozmowy o tym, kto schudł, a komu przybyło. Nieprzypadkowo gabinety kosmetyczne przed świętami przezywają oblężenie. Tym razem wszystko było inaczej. Obżarstwo – owszem, ale w pięknych okolicznościach przyrody. Wybór padł na pogranicze polsko – słowackie. „Must see” o tej porze roku to Dolina Chochołowska ze swoimi łąkami krokusów.
Trasa choć długa, nie sprawia trudności. Dzieciaków na niej sporo, w tym większość zadowolonych.
Makowiec wielkanocny smakuje pierwszorzędnie z widokiem na Tatry i zapachem lasów, a jak się jeszcze potem, przy wyjściu z doliny doprawi podróż oscypkiem z grilla z żurawiną, to można śmiało powiedzieć o prawdziwej uczcie smaku. W wersji jednodniowej taka wyprawa zamyka się w kwocie paliwa do samochodu, parkingu i oscypków oczywiście. Jednak będąc tuż przy granicy trudno się jest powstrzymać, by drugiego dnia nie zajrzeć do południowych sąsiadów. Blisko jest Łomnica, Poprad z aquaparkiem, a stąd już kilkanaście kilometrów dalej można cieszyć się ukrytym wśród lasów i wodospadów Słowackim Rajem.
Trasy po drabinkach polecane są dla starszych dzieci i przy ładnej pogodzie. Młodsi podróżnicy z rodzicami mogą wybrać się do jaskiń, w tym do wpisanej na listę światowego dziedzictwa Dobszyńskiej Lodowej Jaskini (8 euro dorośli, 4 – dzieci, czynne od maja). Temperatura w zlodzonych częściach jaskini jest poniżej zera, warto więc pamiętać o ciepłej odzieży, nawet w lecie. Alternatywa dla zmarzluchów są trasy na Kláštorisko lub Tomášovský výhľad, bądź tez w wersji łączącej oba te punkty.
Na szczycie pierwszego (744 m n.p.m.) zbiegają się szlaki z całej okolicy. Trzeba uważać, który się wybiera w drodze powrotnej ze względu na skalę trudności. Dobrze jest też mieć ze sobą uprząż dla dziecka, jeśli zdecydujemy się na wymagające wyjścia, nie mówiąc już o właściwym obuwiu. Niektórzy decydują się na jazdę rowerem po okolicy, jednak jego wypożyczenie na miejscu to stosunkowo duży wydatek.
Tanie natomiast są miejsc na nocleg, takich od około 10 euro za osobę znajduje się sporo w okolicy (Podlesok, Spiska Nowa Wieś). Jedzenie jest pierwszorzędne, szczególnie Vyprážaný syr s hranolčekmi a omáčkou (ser w panierce z frytkami i sosem). Po intensywnej marszrucie zasmakuje najbardziej nawet wymagającym małym piechurom. Dla starszych – dorosłych, no cóż na tej stronie napiszę tylko, że polecam napój z etykietą przedstawiającą bażanta lub mnicha.
Zgłoszenie nadesłała: Izabela Kapera