Witamy turystycznych czytelników! Jesteśmy niewielką rodzinką, która uwielbia podróżować i zwiedzać ciekawe miejsca. Wyprawy planuje mama – Lena, plecak pakuje tata – Tomasz,a pomaga we wszystkim dwuletni synek Michał. Mieszkamy w niewielkiej wsi Koniuszowa, koło Nowego Sącza. W tym roku po raz pierwszy wszyscy razem wyjechaliśmy na weekend w Góry Świętokrzyskie. Wcześniej odbywaliśmy tylko jednodniowe wycieczki i to głównie z Michałem w wózku. Jednak powoli czas wózka się kończy – Michał już chodzi i chce chodzić coraz więcej i coraz dalej. Bardzo nas to cieszy. Zaczynamy zdobywanie Polski na nogach, gdyż plany na ten rok są ambitne. Zaczynamy…
Na pierwszy wyjazd weekendowy z naszym synkiem Michałem wybraliśmy się w kwietniu w Góry Świętokrzyskie. Wybraliśmy łatwe góry i krótkie szlaki. Oczywiście zabraliśmy również nosidełko turystyczne, które miało nas wspomóc w ciężkich chwilach naszego synka tzn. zmęczenie. Szykowaliśmy się bardzo długo szukając odpowiedniego noclegu oraz opracowując najlepszy plan zwiedzania – kierując się zasadą „jak najwięcej w jak najkrótszym czasie”.
Wymarzony nocleg znaleźliśmy w miejscowości Święta Katarzyna. Mieliśmy z niego blisko we wszystkie zaplanowane miejsca, które chcieliśmy odwiedzić. Teraz drodzy czytelnicy usiądźcie wygodnie, bo zaczynamy naszą opowieść z podróży po Województwie Świętokrzyskim.
Z domu wyruszyliśmy około godziny 7.00 w dniu 12.04.2019 roku. Padał deszcz, było brzydko i zimno. Martwiła nas ta pogoda jednak uparcie jechaliśmy do celu. Dopiero, gdy przekroczyliśmy granicę województwa małopolskiego i świętokrzyskiego wyszło słońce. A deszcz przestał padać. Jak na zawołanie… Również poprawiły się nasze humory.
Dojechaliśmy do miejscowości Chęciny i zgodnie za znakami skręciliśmy w stronę Jaskini Raj – najpiękniejszej jaskini w Polsce. To był nasz pierwszy punkt podróży. Bilety już wcześniej zakupiliśmy przez Internet. Podjechaliśmy na parking, zostawiliśmy auto i spacerkiem przeszliśmy do jaskini. Chcieliśmy odebrać bilety i wrócić do Centrum Neandertalczyka, które znajduje się tuż obok jaskini. Jednak pani w kasie poinformowała nas, że nie ma dużo turystów i możemy wejść wcześniej. Szybko zjedliśmy drugie śniadanie i udaliśmy się na zwiedzanie jaskini.
Nasz mini przewodniczek: Jaskinia Raj znajduje się w Województwie Świętokrzyskim w pobliżu miejscowości Chęciny w niewielkim wzniesieniu Malik. Jest wapienną jaskinią krasową. Wnętrze jaskini posiada bardzo bogatą i piękną szatę naciekową. Możemy w niej podziwiać różnorodne formy naciekowe takie jak: stalaktyty, stalagmity, draperie, perły jaskiniowe, kolumny naciekowe, misy martwicowe, pola ryżowe, jeziorka. Całkowita długość jaskini wynosi 240 metrów. Długość korytarzy udostępnionych do zwiedzania wynosi 180 metrów. W jej wnętrzu panuje stała temperatura ok. 9 stopni Celsjusza. Zwiedzanie jaskini odbywa się w grupach max. 15-osobowych, pod opieką przewodnika od 15 stycznia do 15 listopada. Trwa około 45 minut. W jaskini nie wolno robić zdjęć.
Jaskinie Raj zwiedzaliśmy razem z 4 innych turystów. Byliśmy zachwyceni urokiem tego miejsca. Nasz syn również, bo widział tam wiele miejsc na które chciał się wspiąć. Trzeba było go bardzo pilnować. Podobały mu się wąskie przejścia i kałuże pod nogami. Na szczęście przewodnik był bardzo cierpliwy. Dowiedzieliśmy się o historii jaskini, która swoją drogą jest bardzo ciekawa; o tym jak odkryło ją dwóch uczniów z Krakowa, przez przypadek; o jej budowie i geologii. Jaskinia wywarła na nas ogromne wrażenie, choć zwiedza się ją krótko, bo około 45 min, to warto bo jest niesamowita. Michałowi wcale nie przeszkadzało, że było w niej zimno i mokro, wręcz przeciwnie. Zainteresował się również nietoperzem oraz pająkiem, który żył w jaskini.
Po wyjściu z jaskini udaliśmy się do Centrum Neandertalczyka. Centrum zwiedza się z urządzeniem audioguide. Wybieramy sobie jedną z trzech opcji zwiedzania. Niestety nie jest to miejsce przystosowane do małych dzieci, więc w sumie z urządzenia nie korzystaliśmy. Przespacerowaliśmy się po salach wystawowych i zobaczyliśmy to co najbardziej nas interesowało, czyli naturalnych rozmiarów replikę mamuta. Mamut który nas tak bardzo zainteresował mierzy 6 metrów długości i 3,5 metra wysokości. W centrum spędziliśmy ok. 15 minut.
Nasz mini przewodniczek: Centrum Neandertalczyka znajduje się niedaleko Jaskini Raj. Centrum to kapsuła sferyczna z czterema salami tematycznymi. Sale przedstawiają informacje dotyczące ewolucji, życia neandertalczyków. W jednej z sal znajduje się naturalnych rozmiarów replika mamuta. Po wystawie oprowadza audioprzewodnik.
Dalej skierowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nie opuściliśmy jednak Chęcin. Kolejnym miejscem, które chcieliśmy zobaczyć były wznoszące się nad miasteczkiem ruiny zamku w Chęcinach. Podjechaliśmy na parking i poszliśmy do najbliższej restauracji na obiad. Było już około godziny 14.00. Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy pod górę w stronę zamku. W kasie kupiliśmy bilety i spokojnie zaczęliśmy zwiedzać.
Zamek pochodzi z przełomu XIII i XIV wieku. Dzieli się na zamek górny i dolny. Przy wejściu znajduje się studnia o głębokości 100 metrów, wykuta w skale, baszty i skarbiec. Na jedną z baszt również się wspinamy. Widoki były piękne, choć z daleka widzieliśmy, że zbliżają się chmury, z których pewnie będzie padał deszcz. Zeszliśmy do podziemi, gdzie znajdują się lochy. Był tam nawet szkielet jakiegoś rycerza, który bardzo spodobał się Michałowi. Wyszliśmy z lochów i skierowaliśmy się w stronę skarbca. Spacerowaliśmy po zamku, zwiedzając wszystko co było dostępne. W pewnym momencie zaczęło kropić. Na szczęście zdążyliśmy już wszystko zobaczyć. Spotkaliśmy też rycerza i księżniczkę, którzy pozwolili strzelić z łuku naszemu synkowi.
Nasz mini przewodniczek:
Zamek w Chęcinach pochodzi z przełomu XIII i XIV wieku. Zamek jest jedną z najpopularniejszych i najczęściej odwiedzanych atrakcji województwa Świętokrzyskiego. Wznosi się nad miasteczkiem Chęciny i leży nieopodal drogi krajowej nr 7. Przestrzeń zamkowa jest bardzo dobrze zagospodarowana. W zamku panuje średniowieczny klimat. W sezonie możemy postrzelać z łuku lub obejrzeć pokaz tańców średniowiecznych. Z baszt rozciągają się wspaniałe widoki na okolice.
Po zwiedzeniu zamku poszliśmy alejką wśród posągów królów, władców i rycerzy na parking. Gdy tylko weszliśmy do samochodu zaczął padać deszcz. Ustawiliśmy na GPS drogę do Zagnańska. Z Chęcin było to ok. 30 km. Ruszyliśmy dalej w drogę. Po około 40 minutach dojechaliśmy pod najsłynniejsze i jedno z najstarszych drzew w Polsce – dąb Bartek. Jest to pomnik przyrody, który mama chciała zobaczyć już dawno temu, kiedy w szkole podstawowej w książce do geografii zobaczyłam zdjęcie tego dębu.
Nasz mini przewodniczek:
Dąb Bartek jest jednym z najstarszych drzew w Polsce. Rośnie na terenie leśnictwa Bartków w miejscowości Zagnańsk. Wiek dębu nie jest do końca ustalony. Drzewo liczy 28,5 metrów wysokości, obwód pnia na wysokości 1,30 m wynosi 9,85 m, a przyziemi 13,4 m. Zwiedzanie dębu jest bezpłatne. Znajduje się on przy głównej ulicy, a po drugiej stronie jest parking. Przy drzewie jest krótka ścieżka edukacyjna z najważniejszymi informacjami.
Ogromny, dostojny i rozłożysty dąb stoi przy drodze, gdzie po drugiej stronie znajduje się parking. Podeszliśmy pod Bartka i obeszliśmy go dookoła. Robi ogromne wrażenie. Obecnie jego gałęzie są podparte podporami i niestety jego stan nie jest najlepszy. Zaczyna powoli próchnieć. Czytamy informacje o Bartku, które znajdują się na tablicach informacyjnych nieopodal drzewa. Spędzamy tam około 15 min i wracamy do samochodu.
Dalej kierujemy się już do Świętej Katarzyny. Po godzinie 17.00 jesteśmy już w Świętej Katarzynie. Nasz nocleg znajduje się w Agroturystyce Katarzyna. Rozlokowaliśmy się w dużym, 3-osobowym pokoju i pojechaliśmy do sklepu, aby zrobić zakupy na kolejny dzień. Michał z tatą spędza jeszcze chwilę na placu zabaw, znajdującym się przy agroturystyce. Po kolacji udaliśmy się spać, bo czekał na nas kolejny aktywny dzień.
13.04.2019 roku (sobota) wstajemy około 7.00. Na podwórzu czeka niespodzianka – śnieg. Przez noc napadało go trochę. Jednak nie zmieniamy planów. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do miejscowości Huta Szklana.
Na parkingu zostawiliśmy samochód. Pan parkingowy poinformował nas o możliwości zwiedzenia niewielkiej osady średniowiecznej. Oczywiście korzystaliśmy z okazji i skierowaliśmy się według drogowskazów.
Po osadzie oprowadzali nas przewodnicy. W każdej chatce znajdowała się osoba, która opowiedziała nam o czasach średniowiecza. Osadę zwiedziliśmy około 30 min i skierowaliśmy się na szlak w stronę klasztoru na Łysej Górze. Szliśmy drogą asfaltową. Z początku było zimno i śnieżnie. Jednak im wyżej wychodziliśmy robiło się całkiem przyjemnie. Śnieg zaczął topnieć.
Michałek szedł sam całą drogę. Nie chciał wejść do nosidła. Po około 40 minutach doszliśmy pod klasztor. Skręciliśmy jeszcze zobaczyć słynne gołoborze. Potem podeszliśmy pod klasztor, weszliśmy do środka i chwilę odpoczęliśmy. Wyszło również słońce i zrobiło się ciepło. Usiedliśmy przed klasztorem i zjedliśmy drugie śniadanie. Chwilę odpoczęliśmy i zaczęliśmy schodzić tą samą trasą. Dla Michała było już za dużo chodzenia i sam domagał się wejścia do nosidełka. Po około 5 minutach Michał już smacznie spał. My powoli zeszliśmy na parking. Zejście trwało 30 min, a sama trasa jest bardzo przyjemna.
Nasz mini przewodniczek:
Łysa Góra, zwana też Łyścem i Świętym Krzyżem, wznosi się 594 metry n.p.m. Położony jest we wschodniej części pasma Łysogór w Nowej Słupi w Górach Świętokrzyskich. Na szczycie znajduje się gołoborze. Na szczycie Łysicy znajduje się klasztor Misjonarzy Oblatów M.N. oraz Muzeum Parku Narodowego. Jest też Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Święty Krzyż. Łysica jest drugim co do wysokości szczytem Gór Świętokrzyskich.
Michałka włożyliśmy do fotelika. Myśleliśmy, że już nie uda nam się zobaczyć kolejnej atrakcji zaplanowanej na ten dzień, bo Michał cały czas spał. Pomimo tego podjechaliśmy pod Sabatkrajno w miejscowości Krajno-Zagórze. Jest to Park Rozrywki i Miniatur. Nas interesowała przede wszystkim aleja miniatur.
Gdy tylko zaparkowaliśmy samochód Michał się obudził i był gotowy do zwiedzania. Bardzo nas to ucieszyło, więc skierowaliśmy się do wejścia. Kupiliśmy bilety i zaczęliśmy spacerować po alei miniatur. Podziwialiśmy budowle i dzieła stworzone przez przyrodę z różnych zakątków świata. Mogliśmy przenieść się do USA, pod krzywą wieżę w Pizie, bazylikę z placem św. Piotra w Watykanie, a nawet pod Sfinksa. Oj dużo by tu wymieniać. Najlepiej zobaczyć wszystko samemu. Po zwiedzeniu świata w miniaturze udaliśmy się do naszej agroturystyki. Zrobiliśmy obiad i zaczęliśmy planować kolejny dzień. Michał jeszcze chwile pobawił się na placu zabaw.
Na kolejny i ostatni dzień naszej wyprawy zaplanowaliśmy (a jakże by inaczej) wyjście na najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich, czyli Łysice (614 m n.p.m.). Wstaliśmy rano około 7.00. Zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy się do wyjścia w góry. Musieliśmy również wykwaterować się z agroturystyki, którą z żalem i obietnicą że na pewno tu wrócimy, pożegnaliśmy. Wychodziliśmy szlakiem ze Świętej Katarzyny. Samochód zaparkowaliśmy pod kościołem i ruszyliśmy na szlak. Kupiliśmy bilety wstępu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego i zaczęliśmy naszą wędrówkę. Minęliśmy Kapliczkę Św. Franciszka. Michałek domagał się już wejścia do nosidełka. Tu trasa nie była tak łagodna jak na Łysą Górę. Kilka razy wspinaliśmy się ostro pod górę. Gdy tylko pojawiły się na szlaku większe kamienie, Michał domagał się wyjścia z nosidła. Bardzo cieszyła go wspinaczka po głazach. Nie odpuścił żadnemu. Po około półtorej godzinie byliśmy już na szczycie. Tu również zatrzymaliśmy się aby podziwiać gołoborze. Zjedliśmy drugie śniadanie, zrobiliśmy zdjęcia i powolutku zaczęliśmy schodzić na dół. Michał ponownie wszedł do nosidełka i po kilku krokach zasnął.
Nasz mini przewodniczek:
Łysica jest najwyższym szczytem Gór Świętokrzyskich. Mierzy 614 m n.p.m. Jest najniższym szczytem Korony Gór Polski. Łysica ma dwa wierzchołki. Wschodni wierzchołek nazwany jest Zamczyskiem lub Skałą Agaty. Jest to grań skalna o długości ok. 500 metrów. Na wierzchołku znajduje się replika krzyża z 1930 roku.
Po godzinie byliśmy już przy samochodzie. Spakowaliśmy wszystko i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Tak zakończył się nasz pierwszy, wspólny, rodzinny wyjazd w Góry Świętokrzyskie. Odkryliśmy nowe miejsca, pokonaliśmy dwa najwyższe szczyty, a przede wszystkim spędziliśmy rodzinnie i aktywnie czas.
Zgłoszenie nadesłała: Lena Damasiewicz