Jest takie miejsce, gdzie możecie trafić w wir wydarzeń kulturalnych albo zaszyć się w przyjemnie chłodnym wąwozie. Gdzie czekają bielone kamienice i spichlerze, nadal pełne tajemnic ruiny, parki tematyczne dla dzieciaków oraz najlepsze z lodów. Tutaj będziecie bawić się tak samo dobrze, jak Wasi podopieczni. A bez względu na to, ile razy tu byliście, w Kazimierzu Dolnym zawsze jest coś do odkrycia.
Najpierw była osada o nazwie Wietrzna Góra, która przycupnęła w najbardziej malowniczym fragmencie doliny Wisły. Kazimierz Wielki przekazał Wietrzną Górę w ręce norbertanek, a te z wdzięczności zmieniły jej nazwę na „Kazimierz” (z czasem dodano człon „Dolny”, celem odróżnienia od podkrakowskiego Kazimierza). I to był początek najbardziej urokliwego z polskich miasteczek.
Kazimierz był ważnym ośrodkiem handlowym, leżącym na szlaku z Małopolski nad Bałtyk. W latach świetności zbudowano port i około 60 spichlerzy. A potem uroki miejscowości zaczęli odkrywać artyści. Jeśli Wy jeszcze nie odkryliście artystów w sobie, pora to zmienić właśnie w Kazimierzu. Wystarczą blok, ołówki czy pastele i można ruszać z dzieciakami w plener. Najwięcej rysowników i malarzy przy pracy spotkacie na rynku wybrukowanym kocimi łbami. W jego centrum znajduje się drewniana studnia z daszkiem. A stąd tylko dwa kroki do kościoła farnego pw. św. Jana Chrzciciela i Bartłomieja. To tutaj znajdziecie najstarsze, bo pochodzące z 1620 r., drewniane organy w Polsce (są modrzewiowe).
Mijając kościół i kierując się w górę, natraficie na ruiny zamku z 1341 r. oraz basztę. Zamek wybudowano na polecenie Kazimierza Wielkiego i miał on stanowić bastion obronny przeciwko Tatarom. Natomiast baszta, o wysokości 20 m i murach grubych miejscami na 4 m, broniła przeprawy przez Wisłę. Podobno na jej szczycie palono ogniska, które miały wskazywać drogę do portu.
Ruch to zdrowie, więc czas na wspinaczkę na pobliską Górę Trzech Krzyży, skąd można podziwiać panoramę miasteczka i okolic (za wstęp turyści indywidualni płacą 4 zł za osobę). Nie wszyscy wiedzą, że to chętnie fotografowane miejsce ma trudną historię: w XIII wieku Rusini mieli zamęczyć tu norbertanki z pobliskiego klasztoru, a trzy drewniane krzyże postawiono po epidemii cholery w 1708 r.
I znów wracamy na rynek. Tutejsze kamienice to cenne dzieła okresu manieryzmu w Polsce. Są zbudowane z kamienia wapiennego i mają bogato dekorowane fasady, a najpiękniejszym domem mieszczańskim w Polsce jest Kamienica Celejowska z 1635 r. Pewnemu Anglikowi spodobała się do tego stopnia, że postanowił ją kupić, pociąć i przetransportować na Wyspy Brytyjskie. Na szczęście, na planach się skończyło.
Kazimierz to także setki lat wspólnej polsko-żydowskiej historii, o której nieśmiało przypomina synagoga. Na początku XX w. Żydzi stanowili aż 89% mieszkańców miasteczka. Podczas wojny kazimierscy Żydzi zostali zmuszeni do wyrywania macew (płyt nagrobnych) i brukowania nimi terenów wokół siedziby Gestapo. Z tych macew, które udało się z czasem odzyskać, zbudowano pomnik wzorowany na jerozolimskiej ścianie płaczu, z przebiegającym przez środek pęknięciem.
Przed Wami jeszcze spacer nad Wisłę. Po drodze trzymajcie mocno portfele – wszędzie stragany z cudami na kiju, a dzieciarnia wie, jak z sukcesem namawiać na łuki i inne koguty. Jeśli chodzi o zakupy, warto wybrać się na targ na Dużym Rynku (we wtorki oraz w piątki do południa) – można trafić na pyszne produkty z Lubelszczyzny i urocze rękodzieło. Zresztą w okolicznych galeriach, sklepach, na Małym Rynku czy w Piekarni Sarzyński każdy znajdzie coś dla siebie, nie tylko w dni targowe.
Dotąd nie udało mi się dojść nad Wisłę bez zahaczenia o lodziarnię przy ul. Sadowej. A to dlatego, że serwują tam najlepsze lody. Z lodami lub bez lodów nad Wisłą polecam ruszyć w lewo, w górę rzeki. Kiedy skończy się chodnik, macie trzy kierunki do wyboru: w prawo na przeprawę promową do Janowca, prosto ścieżką wzdłuż rzeki do Mięćmierza (przy wyższym stanie wody może się okazać, że ścieżki nie ma), albo w lewo i nad kamieniołom, skąd rozpościera się kolejny piękny widok – na Wisłę i Janowiec. Droga w lewo też prowadzi do Mięćmierza, lasem, przez Albrechtówkę.
Jeśli wybierzecie kierunek Janowiec, przywitają Was ruiny wzorowanego na Wawelu zamku Firlejów. Z okien budowli roztacza się widok na Równinę Radomską, Małopolski Przełom Wisły, wieś z wieżą kościoła oraz domy w Mięćmierzu po drugiej stronie rzeki. Zamek ma burzliwą historię – jeden z właścicieli przegrał go w karty; córka innego wyskoczyła z baszty, w której zamknięto ją, ponieważ chciała wziąć ślub z rybakiem; wreszcie zamek popadł w ruinę. Do 1975 roku ruiny były prywatną własnością oficera i geodety Leona Kozłowskiego, od którego odkupiło je państwo. Otworzono tu filię Muzeum Nadwiślańskiego.
W zamkowym parku stoi zespół drewnianych budynków folwarcznych, przeniesionych z okolicznych wsi. Bilet normalny na zamek i dwór kosztuje 12 zł, za ulgowy zapłacimy 8 zł. Dniem darmowego wstępu w czerwcu jest wtorek (dni wolnego wstępu sprawdzicie na stronie www.mnkd.pl). Innym rozwiązaniem może być karnet na wszystkie ekspozycje Muzeum Nadwiślańskiego, ważny miesiąc od dnia sprzedaży (normalny – 30 zł, ulgowy – 20 zł).
Jeśli od zakamarków przeszłości wolicie fantasy, wybierzcie położone w Trzciankach koło Janowca
Magiczne Ogrody. Są tu skłóceni magowie, Wróżki Smużki, które malują świat, kochające naturę Bulwiaki. Można chodzić po mostach w koronach drzew, pływać na tratwach (warto wziąć ubranie na zmianę; spokojnie, jest płytko), zajrzeć do krasnoludzkiego grodu, a jeśli starczy Wam odwagi – to i do upiornego Mroczyska. Magiczne Ogrody to jedna z ulubionych atrakcji turystycznych województwa lubelskiego. Dzieci do 100 cm wzrostu wchodzą za 1 zł, jubilaci – za 5 zł (+/- 5 dni od daty urodzin). Bilet normalny kosztuje 52 zł, a ulgowy – 43 zł; w sprzedaży są też grupowe bilety rodzinne.
Podkazimierski Mięćmierz to weekendowy punkt obowiązkowy. W tej dawnej osadzie flisackiej dzieciaki mogą udawać, że przeniosły się w czasie. Sporo tu stuletnich chat krytych słomą lub gontem. Pięknie jest w Mięćmierzu i spokojnie, bo nie każdemu turyście chce się dojść aż tutaj. W centrum stoi studnia. Jeśli skręcicie przy niej na zachód, dojdziecie nad Wisłę, gdzie w 1939 r. dopłynął galar, którym ewakuowano skarby wawelskie. Może pod którymś z przybrzeżnych kamieni kryje się pamiątka z tamtych czasów? Poszukać nie zaszkodzi. Nawet jeśli się nie wzbogacicie, jest prawie pewne, że znajdziecie odbite lub wtopione w wapień muszle i przedziwne stworzenia.
Z kolei, jeśli przy studni udacie się na południe, traficie na wiatrak typu koźlak, przeniesiony z Bałtowa koło Puław. Będziecie mogli też podejrzeć przez lornetkę, co dzieje się w rezerwacie na Krowiej Wyspie. A drogą wzdłuż Wisły dojedziecie rowerami do Podgórza (lub dalej, w stronę Wilkowa), skąd asfalt poprowadzi Was z powrotem do Kazimierza.
Atrakcją dla tych, co bez wody nie wyobrażają sobie udanego wypoczynku, są rejsy po Wiśle. W porcie w Kazimierzu statki czekają na turystów, którzy przez mniej więcej godzinę chcą płynąć w górę Wisły, obok zamku w Janowcu, do Mięćmierza i z powrotem (bilety kosztują 18 zł i 16 zł). Można płynąć małą łodzią, dużą jednostką z barem albo statkiem wikingów.
Kazimierz to także wrota do Krainy Lessowych Wąwozów. To tutaj znajduje się obszar najgęściej pocięty formami erozji w Europie. Na km kwadratowy przypada 5 km wąwozów, których głębokość dochodzi do 40 m. Na północ od Kazimierza, koło wsi Parchatka, gęstość wąwozów przekracza nawet 10 km na km kwadratowy. A wąwozy kryją w sobie jeszcze wiele niespodzianek. W skalnej ścianie jednego z nich w 1995 r. geolog dostrzegł kość. Okazało się, że to fragmenty szkieletu i pancerza krokodyla morskiego, który pławił się w morzu 65 mln lat temu!
Fanom dwóch kółek polecam trasę do Puław, z przerwą w Bochotnicy, dokąd na wycieczki rowerowe jeździł sam Bolesław Prus. Staram się nie myśleć o tym, że to właśnie w Bochotnicy Prus umieścił akcję noweli „Antek”, z zapadającym w pamięć wkładaniem Rozalki do rozpalonego pieca…
Nad wsią góruje fragment starego muru. To wszystko, co zostało z owianego legendą zamku, który dla swojej żydowskiej kochanki Esterki miał wybudować Kazimierz Wielki. Podobno prowadził tutaj podziemny tunel z kazimierskiego zamku. Ciekawscy do dziś szukają do niego wejść. A szukać można także skarbów. W XV wieku zamek w Bochotnicy był ostoją zbójników i w jego podziemiach miały kryć się warte grzechu kosztowności.
Kolejnym ciekawym punktem widokowym jest Góra Trzech Krzyży w Parchatce. Dalej, ścieżką rowerową wzdłuż Wisły, można dojechać do puławskiej mariny. W Puławach znajduje się pałac Czartoryskich, słynący niegdyś z angielskiego parku. 2019 rok jest Rokiem Księżnej Izabeli Czartoryskiej. 29 czerwca możecie wziąć udział w konferencji naukowej „Księżna Izabela Czartoryska – dux Femina facti”. Dzień później odbędzie się rekonstrukcja historyczna „Pamiętny i chlubny Rok 1809”, odtworzone zostaną uroczystości związane z wizytą księcia Józefa Poniatowskiego i jego wojsk w Puławach. Udział w tych wydarzeniach jest bezpłatny. Standardowo normalny bilet do Muzeum Czartoryskich kosztuje 15 zł, ulgowy – 10 zł, rodzinny – 35 zł; dniem bezpłatnego zwiedzania jest poniedziałek.
Jeśli macie wolną niedzielę, czeka Nadwiślańska Kolejka Wąskotorowa, która przewiezie Was po Kotlinie Chodelskiej i Lubelskim Powiślu, z przerwą na ognisko. Bilety kosztują od 8 zł (dzieci i młodzież) do 20 zł (dorośli). Cena zależy od długości wybranej trasy. Pociągi kursują we wszystkie niedziele od maja do końca września 2019 r. Wycieczka startuje w Karczmiskach.
Jakimś cudem zostało trochę czasu? Zabawcie się w Guliwera w Krainie Liliputów. Poczujecie się jak olbrzymy, przemierzając Park Miniatur w Rąblowie, gdzie atrakcje okolicy są odtworzone w skali 1:25. Z kolei w Parku Labiryntów sprawdzicie swoją wiedzę i zmysł orientacji. Albo po prostu pobawicie się w chowanego na całego. Łączone bilety do Parku Miniatur i Labiryntów kosztują 10 i 14 zł, dzieci do lat 4 wchodzą za darmo. W Rąblowie można także szusować po trasach ze sztucznym naśnieżaniem zimą, a latem chlupać się w basenie.
Z Kazimierza blisko także do Nałęczowa. W tym niegdyś najmodniejszym polskim uzdrowisku na nizinach można podkurować serce i nerwy oraz poprawić sobie samopoczucie – choćby podczas spaceru po parku Zdrojowym. To dobre miejsce na pogadankę na temat mądrego dokarmiania ptaków. W Nałęczowie pojawiły się bowiem specjalne automaty ze zdrową karmą dla łabędzi i kaczek. Pora zapomnieć o rzucaniu im bułek lub – o zgrozo – czipsów.
W którą stronę by nie pójść, czy nie pojechać, dzieje się w Kazimierzu i w jego okolicach sporo. Podczas planowania wypoczynku warto mieć na uwadze kolorowy Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych (w tym roku od 27 do 30 czerwca), VI odsłonę „festiwalu bez spinki” Kazimiernikejszyn (od 17 do 21 lipca) oraz święto kina, twórców, i widzów, czyli Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi (od 27 lipca do 4 sierpnia).
W bajkowej scenerii Kazimierza Dolnego spędza się królewskie weekendy, a wycieczki szlakiem legend i lessowych wąwozów są atrakcyjne o każdej porze roku. I aż chce się zaśpiewać ze sławiącymi to miasteczko Dziadami Kazimierskimi: „Choć żem się nalatał i zwiedził pół świata, to jak amen w pacierzu, najlepiej mi w Kazimierzu”.
Zgłoszenie nadesłała: Magdalena Szaciłło-Mastalerz