Aha! Jak przeczytałam informację o konkursie to od razu wiedziałam, że musimy w nim wziąć udział:) Portal dzieckowpodrozy.pl to już tradycyjnie nasz poradnik dokąd wybrać się na wakacje i nie tylko. Czytając artykuł "Najlepsze atrakcje dla dzieci w Polsce" zgodnie zauważyliśmy, że wiele tych miejsc jest położonych na Kaszubach i to miejsce właśnie wybraliśmy jako cel naszego sierpniowego wypoczynku z dzieckiem.
Gorąco polecamy trasę rodzinną - Muzeum Zamkowe w Malborku
Mąż kręcił nosem, czemu nie nad morze, ale jak zobaczył, że to przecież blisko to się zgodził:) I tak oto postanowiliśmy pozwiedzać, jak się potem okazało, spokojne i malownicze kaszubskie tereny. Na nocleg wybraliśmy niepozorne Egiertowo ze względu na to, że znajduje się mniej więcej w centrum planowanych przez nas atrakcji. Okazało się to dobrym wyborem, bo wszędzie mieliśmy blisko a miejsce, w którym spaliśmy i jedliśmy (Zajazd pod Żurawiem) okazało się niezwykle gościnne i smaczne!
Jako pierwszy cel obraliśmy sobie Szymbark. Wspaniałe miejsce z atrakcjami na cały dzień (Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku), nasz 6-letni synek w ogóle nie chciał stamtąd wychodzić. Rewelacyjny pan przewodnik, który z kaszubskim akcentem opowiadał o kolejnych obiektach, takich jak: najdłuższa deska świata, Dom Sybiraka, schron podziemny z symulacją bombardowania (raczej dla starszych dzieci), największy fortepian i na koniec oczywiście obowiązkowo "Dom do góry nogami". Tutaj mam małą podpowiedź, że warto poczekać na przewodnika i iść razem z grupą, bo samemu się nie wszędzie wejdzie (przewodnik ma klucze;) i można usłyszeć wiele ciekawostek! Nasz przewodnik nawet śpiewał po kaszubsku:) Będąc w Szymbarku koniecznie trzeba wybrać się też na Wieżycę - najwyższe wzniesienie na Kaszubach. Widok z wieży widokowej jest przepiękny i zachwycił też naszego synka. Wejście na taras widokowy jest płatne ale warto, bo widać stąd całą okolicę ponad koronami drzew.
Kolejny dzień, jako że blisko, to był wypad nad morze.....do Łeby. Wydmy z pewnych przyczyn musieliśmy sobie zostawić na kolejny raz, ale poza korzystaniem z oryginalnych atrakcji stacjonarnego wesołego miasteczka nieopodal wejścia na plażę główną, "zwiedzaniem" straganów (moja ulubiona czynność na wakacjach;), kąpielą w morzu, robieniem zamków z piasku i łowieniem meduz do wiaderka;) zajrzeliśmy do Illuzeum (galeria iluzji). Świetna alternatywa na deszczową pogodę. Nasz sześciolatek to typ odkrywcy. Ciekawi go bardzo otaczający świat, więc w tym miejscu spędziliśmy sporą część dnia;) na niezbyt dużej wydawałoby się przestrzeni zostało przedstawionych tak dużo ciekawostek, zagadek, doświadczeń, że nasz Filipek był bardzo szczęśliwy, że się tam z nim wybraliśmy:) Łeba to zapewne wiele innych atrakcji, ale nasz dzień już się kończył i trzeba było wracać....bo wieczorem deszcz i korki...
Kolejny dzień to pomysł mojego męża - Hel. Dojechaliśmy samochodem do Władysławowa, a stamtąd rowerami z wypożyczalni ścieżką rowerową przez prawie cały Półwysep Helski. Tam kilka przystanków, m. in. w Kuźnicy, na najpiękniejszej naszym zdaniem plaży na Helu, z turkusową wodą, białym piaskiem i pyszną rybką w tutejszej smażalni.
Następny punkt na naszej mapie wypraw to Gdynia. W Gdańsku i Sopocie bywaliśmy wielokrotnie, a tym razem postanowiliśmy wybrać się do trzeciego z miast Trójmiasta:) Warto tu wspomnieć o tym, że z naszego Egiertowa droga do Gdyni omijała sprawnie obwodnicę Trójmiasta, którą ja osobiście nie lubię jeździć. W Gdyni trafiliśmy akurat na rozpoczęcie imprezy triathlonowej, więc pokibicowaliśmy trochę:) ale przez to ruch po mieście był nieco utrudniony i zrezygnowaliśmy z Centrum Nauki Experyment (następnym razem:) i wybraliśmy się do Gdyńskiego Akwarium. No i już nasz synek miał przez cały czas buzię otwartą z zachwytu, jakie to piękne stworzenia żyją w morzach...a najwspanialej zaprezentowała się nam ośmiornica:)
Dzień piąty wyprawy to już z powrotem wyprawa w głąb Kaszub - Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich. Mąż na to: "Znowu jakiś skansen?", ale synek uratował sytuację krzycząc: "Tak, tak chcę do skansenu!" Szczerze mówiąc, to sama się zastanawiałam czy może by nie zmienić planów, że może rzeczywiście skanseny wszędzie są takie same, ale czytając opinie w internecie uświadomiliśmy sobie, że to punkt obowiązkowy podczas pobytu w tej części Polski. I rzeczywiście, nawet mój mąż był zachwycony. Uwaga! - to wyprawa na cały dzień, tam naprawdę jest co zwiedzać. Przede wszystkim bardzo zadbane miejsce, każdy obiekt, domek, wiatrak, wszystko ze starannością przygotowane do zwiedzania, w każdym domku przewodnik, dodatkowo jedna chata do dyspozycji dzieci, wszystko można dotykać, siadać, kłaść się na łóżko, pisać na tablicach, zaglądać, szperać, coś dla małych odkrywców! nasz synek kończąc zwiedzanie całego parku, powiedział: "Chodźmy jeszcze raz do domku dla dzieci:)". Przy jednym z miejsc nawet kazał zrobić sobie zdjęcie i powiedział, że namaluje taki obraz, bo mu się bardzo podoba. Można tu poczuć kaszubski klimat, podziwiać kulturę, piękne hafty, malowidła, urządzenie pomieszczeń. Rewelacja! A na koniec polecamy zjeść obiad (kolację?;) w restauracji, gdzie podają regionalne specjały i koniecznie kaszubskiego racucha ("ruchankę") na deser.
Na ostatni dzień zostawiliśmy sobie atrakcję, którą obiecaliśmy naszemu dziecku jeszcze przed wyjazdem. O niej też przeczytaliśmy na Waszym portalu. To "Świat labiryntów Bliziny". Bliziutko od naszego miejsca noclegu, choć nie było tam łatwo trafić i trochę pobłądziliśmy...Na początku zaskoczyła nas cena, bo było według nas dość drogo, a z zewnątrz nie wyglądało to na jakąś super dużą atrakcję. No ale skoro obiecaliśmy...;) Na terenie obiektu są dwa duże labirynty i kilka małych. Jako pierwszy wybraliśmy od razu ten największy, czyli pole kukurydzy. I to był dobry wybór, bo zużyliśmy na niego najwięcej energii;) Dostaliśmy mapę, ołówek i chorągiewkę, którą mieliśmy machać w razie gdyby coś się działo (?!). Na początku błądziliśmy, oj dużo ścieżek przeszliśmy, znaleźliśmy nawet przypadkowo jeden punkt oznaczony na mapie...ale który to był???? nie wiedzieliśmy. Aż w końcu mój małżonek przejął mapę i powiedział, że musimy się w końcu zorientować, bo inaczej niczego nie znajdziemy. I tak się stało, potem tylko synek biegał po ścieżkach według wskazówek taty:) i krzyczał "Jest!" "Znalazłem!" Okazała się to być świetna zabawa dla całej rodziny, a jakie szczęście jak się wszystko udało znaleźć i drogę do wyjścia też:) Drugi labirynt drewniany był już bardziej dla samodzielnej aktywności dziecka, szukanie na ścianach labiryntu zwierzątek i odgadywanie zagadek Filipkowi się bardzo podobało, nam już trochę mniej, ale chyba dlatego, że byliśmy zmęczeni po błądzeniu w kukurydzy. Małe labirynty były naszym zdaniem troszkę zaniedbane, albo już zużyte przez dużą ilość użytkowników...
Na wyprawę po Kaszubach zabrali Was: Agnieszka, Mirek i Filipek Miakisz z Olsztyna