„Warszawa da się lubić” – o tym przekonują nie tylko słowa piosenki, ale i Adrian Markowski, autor książki „Warszawa. Przewodnik dla młodszych i starszych podróżników”. Ta niebanalna propozycja zawładnie sercami małych i dorosłych czytelników.
Jest Pan autorem kilku książek dla dzieci – zarówno takich, które mają pomóc dzieciom w nauce, jak i tych, które pozwolą im przybliżyć określone miejsce w Polsce. Po przewodniku po Bieszczadach przyszedł czas na Warszawę. Skąd ten pomysł?
Adrian Markowski: Wydaje mi się, że Warszawa zasługuje na ładny, niebanalny przewodnik dla dzieci. A ponieważ dobrze znam to miasto i mieszkam w nim od zawsze, pewnego dnia pomysł nasunął się sam. Podobnie było z Bieszczadami, które znam, lecz tylko tam bywam.
„Warszawa. Przewodnik dla młodszych i starszych podróżników” to książka, która może zainteresować przedszkolaki i uczniów szkół podstawowych, ale także ich nauczycieli i rodziców. Od początku był taki zamysł, by każdy znalazł w przewodniku coś dla siebie?
A.M.: Tak, taki właśnie przyjąłem klucz. Chciałem, by znalazły się w nim treści atrakcyjne dla dzieci, ale także ciekawe z punktu widzenia dorosłych. W książce jest wiele informacji, których z pewnością nie zna większość mieszkańców stolicy. Poza tym, czy to miasto, czy góry… kolejność poznawania jest zawsze ta sama: najpierw wiesz, dopiero potem widzisz. Widok żadnego miejsca nie wyruszy cię, jeśli nie będziesz wiedzieć, co się w tym miejscu wydarzyło.
Poruszając się po stolicy z przewodnikiem Pana autorstwa w ręku, trafimy do miejsc najbardziej turystycznych. Nie skupia się Pan jednak wyłącznie na nich.
A.M.: Istnieją rzeczy, których nie da się pominąć. Każdy przewodnik po Warszawie musi opowiedzieć coś o Zamku Królewskim. Ale co? Czy to tylko miejsce turystyczne? Czy naprawdę nie zdarzyło się tam nic interesującego? To, jak się pokazuje miejsce, jest tak samo ważne, jak samo miejsce. Ale oczywiście, to prawda, chciałem, by w książce znalazły się opisy zdecydowanie mniej oczywistych miejsc niż Stare Miasto.
W książce znajdziemy także wiele zagadek oraz krzyżówkę, z rozwiązaniem której nie powinien mieć nikt problemu po lekturze. Czy od początku zależało Panu, żeby książka miała taką formę?
A.M.: Taką samą formę przyjąłem w przewodniku po Bieszczadach. Spodobała się. Sam pamiętam, z jakim zapałem wycinałem … dziś już nie pamiętam co i z jakich książek, bo miałem wtedy może 9 lat… Stąd dyplom, który po odwiedzeniu zaproponowanych przeze mnie miejsc, można wyciąć. A krzyżówka czy zgadywanka jest moim zaproszeniem do zabawy.
Na pewno przydadzą się także mapki.
A.M.: Mapki są na tyle dokładne, że na pewno będą bardzo pomocne. Plan pokazuje całą topografię miasta, plan metra, więc ułatwia poruszanie się, natomiast małe mapki pomogą w dotarciu na miejsce. Wiem, że wszyscy korzystamy dziś z nawigacji, ale przecież nawigacja to nie wszystko.
Co Pana zaskoczyło w pracy nad książką?
A.M.: Byłem zaskoczony, jak wiele mojej wiedzy domagało się uzupełnienia. Wydawało mi się, że wiem dużo (ba! podobno to prawda), ale okazało się, że odkrywałem pytania, na które nie znałem odpowiedzi i musiałem je odnaleźć w odpowiednich źródłach.
Które z warszawskich miejsc jest Pana ulubionym?
A.M.: Takich miejsc jest mnóstwo. Łazienki, które są cudowne szczególnie jesienią, widok z Góry Gnojnej… Każde z miejsc opisanych w tej książce jest jednym z „moich ulubionych” (śmiech).
A które miejsce najchętniej Pan omija? Jest takie w ogóle?
A.M.: Nie, nie znam takiego miejsca, które musiałbym omijać. Są takie, w których rzadko bywam, bo po prostu nie mam potrzeby. Nie omijam jednak żadnego miejsca z jakiś specjalnych przyczyn.
Ok. Mieliśmy Bieszczady. Mamy Warszawę. Który region lub miasto teraz weźmie Pan na tapet?
A.M.: Napisałem o miejscach, które znam najlepiej. Nie wiem, czy przyjdzie mi do głowy jeszcze coś innego. Na razie… na razie mam w głowie same wierszyki (śmiech).
Sprawdź również: Warszawa z dzieckiem - najlepsze atrakcje