Weekend w Beskidzie Śląskim planowałam od dłuższego czasu. Co roku jeździmy w Tatry, tym razem chcieliśmy pojechać tam, gdzie jeszcze nas nie było. Wybór padł na Ustroń. Nocleg zarezerwowałam dwa dni przed wyjazdem, w drugiej połowie maja. Poza sezonem jest trochę taniej i łatwiej znaleźć coś wolnego, a turystów jest znacznie mniej.
Droga z Radomia zajęła nam 3,5 godziny (ok. 300 km). Była to nasza pierwsza dłuższa podróż ( i cała wycieczka) w pięć osób : my (mama i tata), 11- letnia Amelia, 5-letni Filip i najmłodsza 7-miesięczna Natalka.
Po przyjeździe na miejsce od razu postanowiliśmy realizować plan wycieczki. Wybraliśmy się do Leśnego Parku Niespodzianek. Niedzielny bilet z Kartą Dużej Rodziny kosztował 100 zł. Kupiliśmy również dwie torebki karmy dla zwierząt (4 zł/szt). Zdążyliśmy nakarmić jelenie i alpaki, które jadły nam z ręki, podziwiać Czantorię i w zasadzie to tyle. Po 40 minutach zaczęło padać, grzmieć i błyskać. Musieliśmy uciekać do samochodu, a w planach były jeszcze pokazy ptaków drapieżnych i sów, zabawa na placu zabaw i oczywiście spotkania z pozostałymi zwierzętami. Niedosyt pozostał. Jeśli jesteście w okolicy warto odwiedzić ten park. Nie zapomnijcie kupić przy kasie pokarmu dla zwierząt. Jeśli zaś chodzi o wózek, to miejscami było ciężko nim przejechać. Ja wzięłam córkę na ręce, a mąż pchał pusty wózek.
Burza minęła, więc postanowiliśmy wjechać samochodem na Równicę (wszędzie prowadziła nas nawigacja). Zjedliśmy obiad w Karczmie Zbójeckiej. Polecam pyszne talarki ziemniaczane. Przyznam, że obiady dla naszej czwórki z każdym rokiem kosztują coraz więcej. W karczmie wydaliśmy ponad 130 zł.
Drugiego dnia pojechaliśmy do Wisły, aby zwiedzić Dolinę Białej Wisełki (Biała Wisełka 22). Po drodze mijaliśmy Zamek Prezydenta RP, do którego można wstąpić po wcześniejszym umówieniu, a także jezioro Czerniańskie. Droga z Ustronia do doliny prowadziła przez lasy, a miejscami rozpościerała się wspaniała panorama gór. Parking przed doliną przy OSP był pusty i nikt nie pobierał opłaty. Dolina nadaje się dla wózków, gdyż droga jest asfaltowa i prowadzi wzdłuż potoku Biała Wisełka – jednego ze źródłowych potoków Wisły.
Przeszliśmy ok. 2 km w jedną stronę, do miejsca w którym znajduje się zatoczka, gdzie można odpocząć. Spędziliśmy tam miło czas i zawróciliśmy. Oczywiście można iść jeszcze dalej, aż do Kaskad Rodła. Dolina jest bardzo malownicza, biegnie przez las i nadaje się na spacer rodzinny. Przez całą drogę towarzyszył nam szum wody. Nie spotkaliśmy żadnego turysty, ale trzeba uważać na przejeżdżające samochody.
Wróciliśmy do Ustronia na obiad, a potem postanowiliśmy pojechać do Cieszyna oddalonego o 15 km. Zaparkowaliśmy auto przed mostem Przyjaźni łączącym polski Cieszyn z czeskim. To, co po stronie czeskiej najbardziej zainteresowało dzieci, to budka telefoniczna. U nas nigdy takiej nie widzieli i dziwili się, że kiedyś tak się dzwoniło 🙂 Zrobiliśmy zakupy w czeskim sklepie (można płacić w złotówkach) i wróciliśmy na stronę polską.
Niedaleko mostu na górze Zamkowej znajduje się Rotunda św. Mikołaja. Jej wizerunek znajduje się na banknocie 20 złotowym, warto więc zobaczyć ją na żywo będąc w Cieszynie. Nie wchodziliśmy do środka, ale można pobrać klucz z pobliskiej Wieży Piastowskiej. Nieco wyżej znajduje się punkt widokowy na czeski Cieszyn i góry, a także na Most Przyjaźni nad rzeką Olzą. Na górę Zamkową prowadzi droga wyłożona nierówną kostką brukową. Udało nam się wjechać na nią wózkiem. Jest jeszcze wiele miejsc do zobaczenia w Cieszynie, ale my skupiliśmy się na tych niedaleko granicy. Na pewno tam jeszcze wrócimy, aby bliżej poznać to miasto.
Trzeciego, ostatniego dnia tuż po wymeldowaniu pojechaliśmy prosto z Ustronia do oddalonej ok 40 km na południe Jaworzynki. Znajduje się tam jeden z sześciu trójstyków w Polsce, czyli miejsc gdzie łączą się trzy granice. W Jaworzynce są to Czechy, Polska i Słowacja. Zaparkowaliśmy prawie pod samym trójstykiem. Dojście do miejsca docelowego zajęło nam zaledwie kilka minut drogą asfaltową. Kiedyś był tam most łączący Polskę ze Słowacją, obecnie go nie ma. Kładka ma zostać odbudowana. Można więc powiedzieć, że byliśmy w dwóch krajach, a nie trzech. Warto wybrać się w to miejsce będąc w Beskidzie Śląskim. To miejsce najbardziej spodobało się mężowi 🙂
Ostatnim punktem naszej wycieczki była góra Ochodzita w Koniakowie. Zaparkowaliśmy auto na parkingu przed karczmą o tej samej nazwie i ruszyliśmy w górę. Droga na szczyt prowadzi po betonowych płytach. Wózek zostawiliśmy w aucie, a Natalkę wzięliśmy na ręce. Przecież to tylko 5- 10 minut drogi. Z góry na wszystkie strony rozprzestrzenia się wspaniała panorama. Można podziwiać piękne widoki, a także przyrodę.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Węgierskiej Górce na obiad. Wybór padł na Karczmę pod Baranią i popularne placki ziemniaczane wypiekane na blasze. Obsługa była bardzo miła i jedzenie bardzo dobre. W Beskidzie Śląskim jest jeszcze wiele miejsc do zobaczenia. Zapewne wrócimy tam jeszcze nieraz, ale już pewnie bez wózka, aby mieć większe możliwości. Wycieczka udała się w 100% , a każdy z naszej piątki znalazł coś, co mu się najbardziej spodobało. Wróciliśmy zadowoleni planując kolejną podróż. Cały wyjazd kosztował nas ok 1500 zł: nocleg za dwie noce 360 zł , paliwo 400 zł, wstęp do parku 100 zł i ok. 200 zł na dzień (w tym ponad 100 zł za obiad).
Zgłoszenie nadesłała: Karolina Pawlak