Nasze tegoroczne wakacje postanowiliśmy spędzić z dziećmi w formie sportowej – wyprawa rowerowa szlakiem Green Velo.
W pierwszy dzień pokonaliśmy długą podróż pociągiem z Poznania do Przemyśla, by stamtąd wyruszyć rowerami do celu, a mianowicie szlakiem Przemyśl – Białystok (850 km).
Myślę, że taki rodzaj wakacji nie tylko dostarcza wielu wrażeń, widoków, możliwości poznania ciekawych ludzi, ale przede wszystkim integruje rodzinę, gdyż niejednokrotnie zdarzały się sytuacje trudne, np. awaria rowerów, zmęczenie, silne opady deszczu, które spotkały nas w szczerym polu, czy nawet brak noclegu i wówczas musieliśmy się wspólnie wspierać.
Nasz pierwszy odcinek wiódł z Przemyśla do Hruszowic, niewielka odległość, ale bardzo interesujące widoki. W połowie drogi zwiedziliśmy Arboretum i Zakład Fizjografii w Balestraszycach – miejsce godne polecenia dla tych, którzy fascynują się różnego rodzaju roślinnością. Po przejechaniu naszego krótkiego odcinka mieliśmy nocny odpoczynek u miłych ludzi, którzy udostępnili nam górę swojego domu.
Kolejnym ciekawym miejscem, do którego dotarliśmy po dwóch dniach był Horyniec-Zdrój. Jest to miejscowość uzdrowiskowa i turystyczna, w związku z powyższym spędziliśmy tam dwie doby, aby odpocząć i zrelaksować się. Godnym polecenia jest wodny park rozrywki, w którym spędziliśmy kilka godzin. Niesamowity relaks po przejechaniu rowerem ponad 100 kilometrów.
Następną miejscowością, o której warto wspomnieć jest Zwierzyniec. Jest to miasteczko w województwie lubelskim, położone nad Wieprzem tuż przy Roztoczańskim Parku Narodowym. Bardzo ciekawym miejscem, szczególnie dla dzieci, jest Ośrodek Edukacyjno-Muzealny, czy też Stawy Echo (przepiękne miejsce).
Dalej jedziemy szlakiem Green Velo, pogoda jak na razie nas rozpieszczała, jedynym problemem była dwukrotna awaria dętki rowerowej u syna. Trochę czasu pochłonęła nam wymiana, ale humory mimo wszystko dopisywały. Późnym wieczorem dotarliśmy do Chełma, gdzie mieliśmy zagwarantowany nocleg w schronisku. Miła atmosfera, pogaduchy wieczorne, podczas których wspominaliśmy poprzednie etapy naszej wyprawy no i czas na sen, aby rano znów wstać, spakować rowery i wyruszyć dalej. Kolejnego dnia w Chełmie zwiedziliśmy Kredowe Podziemia, w których przestraszył nas duch Bieluch, dzwonnicę przy Bazylice i Katedrę. Godną zobaczenia jest Staromiejska Studnia na rynku.
Po trzech dniach od wyjazdu z Chełma dotarliśmy do pięknej wsi nad Bugiem – Hanny, gdzie mieliśmy zagwarantowany nocleg u naszych znajomych, których nie widzieliśmy prawie 15 lat. Zostaliśmy bardzo mile przyjęci i ugoszczeni. Po krótkim odpoczynku pojechaliśmy ze znajomym zobaczyć rzekę Bug, która akurat w tej miejscowości bardzo często zmienia swoje koryto, gdyż jest to rzeka nieregularna. Mimo wszystko największą atrakcją dla dzieci i męża było oglądanie uli z pszczołami w całej okazałości. Otrzymali od właścicieli stroje wymagane podczas otwierania uli i poznali sekrety życia tych pożytecznych owadów.
Po przejechaniu prawie dwustu kilometrów naszym środkiem transportu, dotarliśmy do Janowa Podlaskiego. Tę miejscowość chyba wszyscy znają przynajmniej ze słyszenia, gdyż znajduje się tu stadnina koni, w której hoduje się konie czystej krwi arabskiej. Będąc w pobliżu warto zwiedzić stadninę.
Kolejną wsią, w której się zatrzymaliśmy była Białowieża. Co prawda dotarliśmy tam późnym wieczorem zmęczeni i mokrzy, bo padał deszcz, ale widok leżącego na łące żubra przed wjazdem do Białowieży zrekompensował nam wszystkie niedogodności, gdyż nigdy wcześniej nie widzieliśmy żubra żyjącego na wolności. Po nocnym wypoczynku i pysznym śniadanku wyruszyliśmy zwiedzać kolejne atrakcje – Rezerwat Żubrów, Muzeum Przyrodniczo-Leśne i Skansen. Po zakończeniu zwiedzania wskoczyliśmy na rowery, by pokonać kolejny odcinek naszej wyprawy. W tym dniu przejechaliśmy krótki odcinek, gdyż był to przedostatni etap naszej podrózy i musieliśmy zostawić siły na pokonanie najdłuższego odcinka, który wiódł do Białegostoku. Tym razem nocleg mieliśmy u miłej pani, która serdecznie nas ugościła, poczęstowała świeżo upieczonym ciastem, a dzieci na kolację dostały gorące kakao.
W ostatni dwudziesty drugi dzień naszej wyprawy szlakiem Green Velo dotarliśmy do Białegostoku bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi, że osiągnęliśmy to, co planowaliśmy. Ostatni nocleg mieliśmy w schronisku młodzieżowym, w którym spotkaliśmy bardzo fajnego człowieka spędzającego większość swojego życia na rowerze. Opowiadał nam wiele ciekawych historii z jego wypraw, nie tylko w Polsce, jak również otrzymaliśmy wiele rad dotyczących spędzania czasu „na siodełku”.
Następnego dnia wcześnie rano udaliśmy się na dworzec PKP, i wróciliśmy pociągiem do Poznania.
Szlak Green Velo - wycieczka z dzieckiem
Mimo że cała nasza wyprawa trwała dwadzieścia dwa dni, to nie sposób opisać wszystkiego. Były to bardzo ciekawe wakacje, polecam każdemu taki sposób spędzania urlopu z rodziną, zarówno roweromaniakom, jak i tym, którzy jeżdżą rowerem okazjonalnie.