Gdzie pojechać na wakacje z dzieckiem które ma 2 i pół roku, które nigdy nie jeździło w długie tarasy? Zastanawialiśmy się z mężem długo. Po przemyśleniach zdecydowaliśmy, że kryterium numer 1 będzie długość trasy, którą ustawiliśmy tak, żeby nie przekraczała 3 godzin.
Dla niektórych to pewnie krótko ale nasze dziecko jak do tej pory najdłuższą przejażdżkę miało do lekarza w Białymstoku (miasto oddalone o jakieś 60 km). W czasie drogi do lekarza syn zachowywał się ok ale woleliśmy z kilometrami nie ryzykować. Po drugie Maluch nie chodzi do przedszkola więc najlepiej jechać przed lub po sezonie turystycznym ponieważ jest taniej. Zdecydowaliśmy się na ostatni tydzień roku szkolnego tuż przed oficjalnymi wakacjami – mogliśmy też po wakacjach ale wydaje mi się, że w czerwcu jest ładniejsza pogoda niż we wrześniu.
W związku z tym, że mieszkamy na Podlasiu to, aby było blisko do jezior do wyboru Mazury (które zwiedzaliśmy bardzo często przed ślubem) lub jeziora w okolicy Lublina. Postawiliśmy na coś dla nas nowego. Zaczęłam przeglądać internet celem znalezienia czegoś co by nam odpowiadało - wiadomo z dzieckiem raczej nie jedzie się w ciemno. Na jednej z ofert z Groupona lub czegoś takiego znalazłam coś w rodzaju wielkiego kompleksu – RESORT PIASECZNO w miejscowości Rozpłucie Pierwsze nad jeziorem PIASECZNO. Strona internetowa tego kompleksu naprawdę była ciekawa wzbogacona o różne animacje w postaci mapy terenu . Przedstawiała na środku Hotel z prawej domki letniskowe, z lewej pola namiotowe i kempingowe, w centrum (przy hotelu basen ,plac zabaw, bary i wypożyczalnie sprzętu wodnego i inne) a u góry wielka piaszczysta plaża. Widok zachęcał zwłaszcza, że ten plac zabaw na tej animacji był taki ogromny. Pomyślałam tak to jest to czego szukam. Zarezerwowałam 2 noclegi w hotelu z wyżywieniem i ruszyliśmy w drogę.
Większość drogi przebiegła bez większych wrażeń. Do celu prowadziła nas nawigacja, a że kompleks mieścił się w lesie dobrze było zapytać okolicznych mieszkańców gdzie dokładnie skręcić. Trochę zastanowiło mnie dlaczego okoliczni mieszkańcy małej wsi nie bardzo umieją nam wytłumaczyć drogę. Na samą nazwę „Resort Piaseczno” reagowali jakby słyszeli to po raz pierwszy w życiu po dłuższym dopytywaniu machali ręką i wskazywali, że tam są jakieś ośrodki „Pani zapyta może tam”. Pomyślałam, że to dziwne ale cóż szukamy dalej. I po paru próbach dotarliśmy do celu i tu mały szok. To co na mapie, na stronie obiektu było TAAAAKKK OGROOOMNE znajdywało się w zasięgu mojego wzroku. Jak stałam przy hotelu skręcając głowę w prawo widziałam domki, w lewo pole kempingowe. Widziałam całą resztę oprócz plaży i jeziora. Początkowo byłam trochę rozczarowana wielkością miejsca. Weszliśmy do hotelu i uśmiechy znowu pojawiły się na naszych twarzach. Hotel warunki miał bardzo dobre- czysto, schludnie i ładnie zwłaszcza za taką cenę. Nie pamiętam dokładnie ile płaciliśmy ale pamiętam, że te nasze dwa noclegi przed sezonem w pokoju Premium z wyżywieniem kosztowały prawie tyle samo co płaci się za dobę w pokoju standard bez wyżywienia w sezonie. Promocja doskonała. Po rozpakowaniu zeszliśmy do restauracji – niewielkiej ale przytulnej. Z restauracji było wyjście na plac zabaw dla dzieci- dosyć duży ale nie tak ogromny jak sobie wyobrażałam patrząc na animacje w Internecie. Od razu rzuciło się w oczy, że w hotelu jest dużo dzieci zwłaszcza takich maluchów jak Nasz.
Tego dnia mój syn wracając do pokoju przyprowadził ze sobą (a raczej wciągnął za sobą) drobną Blondyneczkę i oświadczył nam, że to jest jego Przyjaciółka. Mama dziewczynki stała na korytarzu i uśmiechała się. W ten sposób Mateusz zapoznał nas z innym małżeństwem z którym nawiązaliśmy bliższy kontakt i spędzaliśmy wspólnie czas. Później okazało się, że oni również przyjechali w te miejsce z groupo nu a ich córka jest starsza o 2 dni od naszego Szkraba . Pierwszego dnia zwiedziliśmy okolice- nie była za wielka bo kompleks mieścił się w lesie oraz plaże -szło się na nią przez niewielki odcinek lasu. Będąc na plaży stwierdziłam, że oglądając ofertę przez Internet wyobraźnia mnie za bardzo poniosła. Plaża była mała ale czysta jednak bez efektu „WOW”. W południe większa jej część była w cieniu drzew – plus dla tych co przebywają z dziećmi minus dla tych co chcieli się opalić. Aby zobrazować jej wielkość wyjaśnię, że hotelik był malutki około 20 pokoi i większość jak nie wszystkie zajęta przez pary z dziećmi, natomiast domki były puste więc jakby ta plaża należała do wczasowiczów nocujących w hotelu to wielkość była by wystarczająca jednak ta plaża należała do całego kompleksu (domki, kemping, namioty ) więc nasuwa się pytanie jak, jakim cudem ludzie mają się tu pomieścić w sezonie? Domki z mojego rozeznania były wówczas wolne. W duchu cieszyłam się, że nie wybrałam opcji nocleg w domku bo zewnątrz były w kiepskiej kondycji – nie wiem jak w środku ale widok nie zachęcał. Możliwość posiłków była ale nie tak ogromna jak na wyżej wspomnianej mapce bo większość mini barów(plażowych) była otwarta tylko w sezonie. Mnie co prawda interesowała restauracja a ta była czynna do 20 ( w sezonie dłużej) i jedzenie było domowe – jeśli chodzi o dzieci to duży plus.
Jeśli chodzi o basen na terenie ośrodka to a i owszem był – tylko dodatkowo płatny za cały dzień i nie kryty więc wszystko i tak zależało od pogody. Drugiego wieczoru w okolicy była wielka burza i zaczęły się problemy z prądem a raczej jego brakiem. Prądu nie było mniej więcej od godziny 16 do północy. Niby po co człowiekowi na wczasach prąd? Otóż kompleks jakoś tak był skonstruowany, że jak nie ma prądu to nie ma wody. Nie wiem na czym dokładnie to polega technicznie ale chodziło o jakąś pompę czy coś takiego, że bez prądu nie działa i wody brak. I tu mimo mojego wielkiego zrozumienia dla zaistniałej sytuacji ( z żywiołami natury nie wygrasz) nie rozumiem jak można nie mieć w awaryjnych sytuacjach agregatu? Nie zbulwersował mnie brak prądu i to, że mój syn po całodniowym siedzeniu na plaży w piachu brudny poszedł spać. Zmartwiłam się jak uświadomiłam sobie, że co było jakby moje dziecko było młodsze i musiałabym zrobić mu mleko. Jak przegotować wodę jak przez ponad 8 godzin nie ma prądu? Czym nakarmić niemowlaka? Gorszej było jak uświadomiłam sobie co będzie jutro do jedzenia( lodówki przecież nie działały)jakiej jakości będą lody w restauracji, które mój syn zawsze zamawiał po każdym posiłku? Sklep oddalony o jakieś 7 km dosyć dobrze wyposażony ale przecież prądu nie było całej okolicy więc tam też wiele produktów mogło się zepsuć. Podsumowując nasz pobyt mimo pewnych niedogodności związanych z prądem uważam, że był udany.
Oferta podana na stronie internetowej trochę „podkoloryzowana” jednak nie mam porównania do pobytu w sezonie. Dobre miejsce dla par z dziećmi z założeniem że wybierają się do hotelu bo domki nie napawały optymizmem. Mimo, że nie wszystkie atrakcje podane na stronie były dostępne przed sezonem uważam że lepiej jest tam jechać przed lub po gdyż nie ma wówczas „ścisku, przeludnienia”. Poza tym w okolicy jest mnóstwo małych jezior i jak komuś za mało atrakcji może przejechać się parę kilometrów i spróbować gdzie indziej. Pakując się KONIECZNIE zaopatrzcie się w coś od komarów i kleszczy bo w lesie potrafią dokuczyć. Jeśli chodzi o wskazówkę na przyszłość to może nie jest pedagogiczna ale biorąc pod uwagę budżet rodzinny i jeśli chce się mieć wakacje na wysokim poziomie tańszym niż w sezonie kosztem wole zrobić dziecku wagary w przedszkolu lub szkole( oczywiście w klasach początkowych) i mieć lepsze jakościowo wakacje niż jechać w sezonie i martwić się, że dużo nas to kosztuje albo rezygnować z opcji wyżywienia. Nie pamiętam żeby nauka była tak bardzo efektywna pod koniec roku szkolnego czy na samym początku więc poco tracić pieniądze.
Pozdrawiam
Joanna