Jak co roku wakacje to czas dla rodziny. Być może z oszczędności, być może z lęku przed lotem, być może dla późniejszej wygody na wakacje jeździmy autem. Nocleg załatwiam sama przez portal novasol. W tym roku udało nam się wyjechać do Zadaru ( Chorwacja) spędziliśmy uroczy tydzień w spokojnej okolicy w uroczym dużym apartamencie za całkiem nieduże pieniądze.
Sprawdź koniecznie: Chorwacja na wakacje z dzieckiem
Jedzenie to oczywiście własną organizacja. Markety typu Lidl, Kaufland w Chorwacji są bardzo popularne ceny w nich są zbliżone do cen w Polsce. Rada wyjeżdżając do Chorwacji w ostatnich dwóch latach bardziej opłaca płacić się karta niz wymienić w Polsce złoty na kuny. Jeśli chodzi o obiady obeszlismy kilka restauracji niestety wymogom naszym sprostala tylko jedna Mama Mia położona na uboczu aczkolwiek z przemiła obsługą przepysznym jedzeniem, co ważne nadającym się dla dzieci a o to chyba chodzi (moje maja 4 i 6 lat).
Co do atrakcji polecam przejażdżkę (ceny w lipcu 2017 35kun od osoby)ciuchcia, odwiedzenie muzeum iluzji (1 os i dziecko płaciłam 100kun) oczywiście symbol Zadaru wodne organy i plac zabaw :).
Jeśli chodzi o plażę to niestety Chorwacja nie należy do tych z pięknymi piaszczystymi plażami. Ale no właśnie ale dla chcącego nic trudnego wystarczy poszukać. I otóż w samym Zadarze jest plaża bardzo wąska z delikatnym zwirkiem ale jest.
Ja osobiście jeździłam z dziećmi na piękną piaszczystą plaże do Ninu to tylko 18km i koszt 35kun za parking ale naprawdę warto. Jednak tu muszę zaznaczyć w lipcu 2017r bardzo mało sklepów straganow. Jeśli chodzi o łazienkę czy WC to niestety na plaży nie było. Ogromny minus. Ok 50km od Zadar najpiękniejsze widoki czyli księżycowy krajobraz tzn wjazd na wyspę Pag i sama miejscowość bardzo urocza. Z Zadaru na spontanie udaliśmy się w kierunku Albanii i to dopiero była przygoda. O ile Chorwacja otwarta jest na turystow o tyle to co na południe to po prawdzie jeszcze pustkowie a jednocześnie dzicz z Zadaru do Durres jest ok 600km czyli no właśnie wydawałoby się, że nie dużo no ale.
Wymogi paszport i zielona karta to podstawa. To co działo się po przekroczeniu granicy Chorwacji z Bośnia hmmm...wyjechaliśmy w nocy ok 3 i tu skończyła się autostrada droga utwardzona była jeszcze przez ok 35km i tam widzieliśmy ostatnie żywe dusze i cywilizację. Jadąc z nawigacji główna drogą. Trafiliśmy na górskie szlaki bez zabezpieczeń z jednej strony stroma Góra której leciały odlamki skalne z drugiej urwiska i droga na 1 auto. Serce mieliśmy w gardle ale po cichu liczyliśmy na to, że dzieci prześpia ta część podróży i szybko dojedziemy do jakieś normalnej szosy. No niestety tak nie było napotkaliśmy tylko kilku wariatów za kółkiem którzy nawet tirem szli z dużą prędkością na czołowe. Ale przeżyliśmy wiedząc jedno drugi raz tą trasą nie pojedziemy.
Następnie postój na granicy Bośni z Czarnogóra. Tutaj kawałek bezdroża i nagle jest długo wymarzona asfaltowa ulica całkiem przyzwoita. Piękne widoki cudowni ludzie na całej trasie nawet policja mimo mandatu za prędkość płatnego w EUR na najbliższej poczcie. Przepyszne jedzenie w miejscowych piekarniach. Zatrzymalismy się w przydrożnym barze takim malutkim nie drogim ale hamburger czy kebab wyśmienite. Koszt 1€.
Następnie najpiękniejszy widok o świcie jezioro Slansko koło miejscowości Nikis ( i tu ostrożnie policja drogowa czai się wszędzie) dalsza część trasy przez Czarnogórę przebiegła spokojnie aż do granic Albanii gdzie trzeba było czekać no ale niejako przywyklismy do tego. Po stronie Albanii zostało nam 160 km trasa ok jak chodzi o powierzchnie. Niestety nawigacja to jedno a znaki drogowe to drugie nie zjeżdżaj jak nawigacja każe ci zjechać bo korek i będziesz szybciej. Bo tak nie jest. Nie ma drogi poza główna. Na drodze panuje nielad i bezprawie w mieście czy nie nie ma zasad kto pierwszy ten lepszy i byle na klaksonie. Trzeba myśleć intensywnie :) warto kupić owoce od miejscowych przydrożnych gospodarzy. Albania nie jest jeszcze otwarta na turystow są oferty w biurze podróży ale to hotel i plaża. A szkoda bo mieszkańcy są przesympatyczni i otwarci, chętni do pomocy. Kuchnia miejscowa jest pyszna i warto próbować. Nie jest to jednak kraj dla osób, które przyzwyczajone są do luksusu tego w północnej Albanii się raczej nie znajdzie. Jednak nie zwiedzalam hoteli więc nie mogę wypowiedzieć się na temat standardu hoteli. Na ulicach panuje bałagan i to rzuca się w oczy mocno. Biedę widać wszędzie. Jednak plaże były zawsze wysprzatane. Gorąco polecam ludziom ceniącym ta właśnie inność i dzikość.
PS. Moi synowie mimo bariery językowej zaprzyjaźnili się z synkiem gospodarza.
Czytaj również: Wakacje z dzieckiem w Albanii?[opinie]
Relacja napisana w konkursie "Nasze zagraniczne wakacje z dzieckiem"