„Jedźmy na Żuławy Wiślane” - zaproponowałam podczas wspólnego planowania wakacji. „Umrzemy z nudów!” - usłyszałam w odpowiedzi. Nie, nie umarliśmy!
Początkiem naszej żuławskiej przygody był Jantar. Jantar to gęsty las, bliskość morza, piękne i szerokie plaże, zdecydowanie mniej oblegane niż te na zachodnim wybrzeżu. Jantar to też doskonały punkt wypadowy do wielu ciekawych miejsc w okolicy. Zwiedzanie zaczęliśmy od Krynicy Morskiej, gdzie mieliśmy odbyć poranny rejs statkiem po Zalewie Wiślanym, ale wiatr był tak mocny i miał się utrzymywać przez najbliższe dni, że zrezygnowaliśmy z tej atrakcji. Poszliśmy za to zwiedzić latarnię morską, a potem urocze miejsce tuż za Krynicą Morską – Wielbłądzi Garb – wzniesienie, z którego z jednej strony widać wody Zalewu Wiślanego, a z drugiej Morze Bałtyckie.
W Kątach Rybackich odwiedziliśmy Muzeum Zalewu Wiślanego, bardzo starannie przygotowane miejsce, z wyjątkową atrakcją w postaci łodzi wykonanej z małych kawałków drewna, najprawdopodobniej wyrzuconych przez morze.
W Stegnie odwiedziliśmy Muzeum Bursztynu „Bursztynowa Komnata”, gdzie oprócz przepięknych zbiorów dowiedzieliśmy się, że bursztyn pozyskuje się z Matki Ziemi wpompowując wodę w dziurę w ziemi, a wtedy wypływają cudowne bursztynowe skarby. Będąc w Stegnie odkryliśmy, że można dość oryginalnie podróżować Żuławską Koleją Dojazdową, którą wybraliśmy się do Nowego Dworu Gdańskiego, miasta dość sennego, ale z ciekawym muzeum, wyjątkową lodziarnią w okolicach parku i kilkoma starymi, dobrze zachowanymi domami. W muzeum spotkaliśmy wycieczkę Mennonitów z Kanady, a jak zapewne wiecie, dzięki Mennonitom (przybyszom z Holandii) powstały Żuławy Wiślane. Po zwiedzeniu miasta wróciliśmy do Jantara oczywiście kolejką wąskotorową, której trasa biegnie wzdłuż pól, obok ogrodów i domostw. Dzięki podróży koleją mogliśmy zobaczyć, jak wiele na Żuławach jest kanałów, wierzb i wiatraków oraz przyjrzeć się z bliska obrotowemu mostowi. Z resztą wąskotorówką jeździliśmy jeszcze kilkukrotnie, bo syn miał do niej wyjątkową słabość.
Nazajutrz wybraliśmy się zwiedzić Elbląg – pięknie odnowione miasto. Podziwialiśmy je z wieży widokowej, potem wybraliśmy się do muzeum w Elblągu, gdzie obejrzeliśmy bogatą wystawę dotyczącą m.in. wsi elbląskiej. Osobny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie zamku krzyżackiego w Malborku. Byliśmy tam wcześnie rano, bojąc się tłumów, a ponieważ szczęście nam sprzyja, to trafił nam się przewodnik „pełną gębą”, który z pasją opowiadał o Malborku, a cała nasza grupa liczyła zaledwie pięć osób. Igor zadawał mnóstwo pytań, z resztą ku ogromnej uciesze przewodnika. Absolutnie zachwyceni Malborkiem i opowieściami pana przewodnika chłonęliśmy to miejsce i wiedzieliśmy, że cokolwiek teraz zwiedzimy, nie przebije uroku malborskiego zamku. Mimo to, podjęliśmy to ryzyko i pojechaliśmy jeszcze tego samego dnia zobaczyć zamek w Gniewie, który starannie odrestaurowany jest bardzo atrakcyjnym zabytkiem. Syna oczywiście najbardziej zainteresowała wystawa czasowa dotycząca Kajka i Kokosza, a zwłaszcza makieta z klocków Lego. Przy Zamku w Gniewie szczególnie polecamy historyczny park rozrywki. Sam zamek jest piękny, ale po Malborku nic nie będzie takie jak dawniej. W tak zwanym międzyczasie zboczyliśmy nieco z drogi, aby odszukać cmentarz menonicki w Stogach. Małoletni zadawał mnóstwo pytań, było dla nas sporym zaskoczeniem, że stary cmentarz robi na nim takie wrażenie.
style="display:inline-block;width:300px;height:250px"
data-ad-client="ca-pub-4540654505390018"
data-ad-slot="1339302889">
Frombork – nasz kolejny kierunek – to małe miasteczko, ale pełne uroku. Warto zwiedzić 2 wieże, które są doskonałymi punktami widokowymi, Muzeum Mikołaja Kopernika – spędziliśmy tam sporo czasu, bo syn jest na etapie fascynacji planetami i urządzeniami do podglądania nieba. Absolutnym zaskoczeniem był dla nas Pasłęk, do którego przyjechaliśmy w poszukiwaniu śladów krzyżackich, a zobaczyliśmy gigantyczny, bogato wyposażony plac zabaw. Dzieci mogą się tam bawić dobre kilka godzin. Oprócz placu zabaw znajdowała się też „ścieżka botaniczna” z opisami roślin, krzewów i drzew rosnących wokół placu. Nazajutrz w Jantarze odbywały się Międzynarodowe Zawody w Poławianiu Bursztynu – fantastyczna zabawa dla wszystkich chętnych. My zaś zrobiliśmy sobie długi spacer plażą do Mikoszewa, skąd Wisła wpływa do Bałtyku. Tradycyjnie, wróciliśmy Żuławską Koleją Dojazdową. Do domu, oprócz wspomnień przywieźliśmy: kamyki, muszelki, patyczki, czyli skarby żuławskich plaż, bursztyny podarowane przez właściciela Muzeum Bursztynu w Stegnie oraz mnóstwo okolicznościowych monet do uzupełnienia kolekcji. Żuławy Wiślane polecamy z całego serca, bo to kraina, w której dzieci znajdą sporo miejsca dla siebie i z pewnością nie bedą się nudzić.
Pozdrawiam,
Marta Tymowska-Malec